środa, 26 czerwca 2013

#Piętnaście



    Odwróciłam się do tyłu, gdyż ktoś natarczywie stukał mnie w ramię. Wymusiłam u siebie sztuczny uśmiech. Z zamiarem posłania też wiązanki w stronę tejże osoby, stanęłam z nią twarzą w twarz.
- Miło Cię znowu widzieć.
Zachłysnęłam się powietrzem, patrząc znów w te błyszczące tęczówki.
- Matt? – zapytałam zdziwiona.
- We własnej osobie – uśmiechnął się szeroko, lustrując wzrok z góry na dół – Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję – wydukałam. Byłam w stu procentach pewna, że na moje policzki wstąpiły czerwone wypieki. I tak samą wielką nadzieję miałam, że Amerykanin tego nie zauważy. Jednak się myliłam.
- Ładnie się rumienisz – oznajmił ponownie z jeszcze bardziej czarującym uśmiechem. W tamtym momencie chciałabym umrzeć. Odwróciłam głowę w bok, by choć częściowo ukryć zakłopotanie na mojej twarzy. Roześmiał się cicho i zmusił bym ponownie na niego spojrzała.
- A więc co tu robicie? – zaczęłam neutralnie, poprawiając sukienkę. Przyjmujący poprawił krawat i wyszczerzył się szeroko.
- Jesteśmy tu z takiego samego powodu jak wy.
Westchnęłam głęboko. Naprawdę nie spodziewałam się, że siatkarze mogą wyglądać aż tak niesamowicie w garniturach i krawatach. Bankiet sponsorski nie był tym, w czym z wielką chęcią chciałabym uczestniczyć. Mnóstwo nadzianych facetów, szastających pieniędzmi na lewo i prawo. Drugie tyle sportowców, trenerów i prezesów. Łomacz błagał mnie wręcz na kolanach, abym poszła akurat z nim. W końcu przystałam na jego propozycję, co przyjął z wielkim wybuchem entuzjazmu. Objął mnie mocno silnymi ramionami i niespodziewanie pocałował w policzek. Roześmiałam się cicho i wtuliłam w zagłębienie jego szyi. Trwaliśmy w takiej pozycji dosyć długo, aczkolwiek nie było najgorzej. Rozmowa zapowiedziana przez Grześka przesunęła się o dwa dni i nikt z nas nie śmiał tego tematu nawet poruszać. Czułam, że siatkarz wypali z tą gadką dzisiejszego wieczoru. Widziałam jak go korciło. Chodził nerwowo po sali, co chwila przeczesując włosy. Na moje dociekliwe pytania, uśmiechał się szeroko i kręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Amanda, wszystko dobrze? – zapytał niespokojnie przyjmujący, dotykając mojego ramienia. Ocknęłam się gwałtownie, wysyłając w jego stronę przepraszające spojrzenie. Rozejrzałam się nerwowo dookoła, wyszukując wzrokiem rozgrywającego, którego jak na złość nigdzie nie było.
- Ama… - zaczął niepewnie siatkarz. Spojrzałam na niego pytająco. Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłoń w moją stronę – Zatańczymy?
Mimowolnie podałam mu rękę. Z szerokim uśmiechem zaprowadził mnie na środek sali, co było mi akurat nie po drodze i objął mocno ramieniem. Czemu akurat wolny? Facet za konsolą robił chyba sobie żarty. Krępował mnie wzrok siatkarzy na naszych osobach.
- Daj się prowadzić – szepnął do mojego ucha, przyciągając do siebie mocniej. Wypuściłam powietrze z płuc. Dałam się prowadzić w tańcu po całym parkiecie. Lawirowaliśmy między innymi parami. Amerykanin uśmiechał się pogodnie, obracając mnie wokół osi. Szepnął krótkie dziękuję, gdy piosenka się skończyła i wrócił do swoich kolegów. Wzruszyłam ramionami, odwracając się gwałtownie do tyłu i wpadając z całym impetem w rozbudowane ramiona Grześka.
- I gdzie tak pędzisz? – roześmiał się gardłowo, poprawiając kosmyk włosów, który wpadł mi do oka.
- Zagapiłam się tylko – wzruszyłam ponownie ramionami, uśmiechając się delikatnie. Brunet wiercił we mnie dziurę. Z głośników natychmiastowo popłynęła żywa piosenka. Poruszyłam się automatycznie, wedle jej rytmu. Rozgrywający uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za rękę. Poprowadził na środek sali. Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Jesteś pewny? – zapytałam ze śmiechem.
- Jak niczego innego – odparł buńczucznie.
Pogrążyliśmy się w szaleńczym ruchu naszych ciał. Każde ich zetknięcie wywoływało przyjemne dreszcze. Ludzie omijali nas szerokim łukiem, patrząc z wielkimi uśmiechami, przylepionymi do twarzy. Jak taki wielkolud mógł tak dobrze poruszać się w tańcu? Zostało to moją nieodgadniętą tajemnicą. Obrócił mnie parę razy i przyciągnął delikatnie do siebie. Oddychaliśmy głęboko, patrząc sobie w oczy. Kolejne nuty wypłynęły z głośników, co wywołało tym razem mój zaczepny wyraz twarzy. Grzesiek roześmiał się nisko. Włosy przylepiły mi się do szyi, więc machinalnie je odlepiałam. Brunet w szaleńczym rytmie ściągnął szybko marynarkę. Czułam na sobie wzrok reszty osób, znajdujących się w pomieszczeniu. Aczkolwiek nic sobie z tego nie robiłam Poddałam się ruchom rozgrywającego. W końcu siatkarz odpuścił i przyciągnął mnie ponownie do siebie. Oddychając ciężko, wbił wzrok w moje oczy. Chwilę potem omiótł nim całą moją twarz, zatrzymując się dłużej na lekko rozchylonych wargach, które łapczywie pobierały powietrze. Dotknął dłońmi moich policzków i sprawił, że nasze nosy się zetknęły. Stykaliśmy się ciałami. Czułam jak jego serce bije mocno, jakby chciało zaraz uciec. Na sali zapanowała oględna cisza, gdyż muzyka przestała płynąć z głośników. Brunet szybko przesunął wzrok na moje usta. I wiedziałam czym to pachnie. Przymknęłam delikatnie oczy, czując delikatne muśnięcie jego warg. Czułam chmarę uwolnionych motyli w moich brzuchu. Niedosyt ugodził mnie mocno, gdyż rozgrywający postanowił jednak się odsunąć pod wpływem mocnego uderzenia w plecy przez pana Jarosza. Spojrzał intensywnie w moje oczy, szukając pohańbienia. I chyba tego nie znalazł.
Cofnęłam się szybko do tyłu i zadumana wyszłam z budynku. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno i chłodno. Mimo to usiadłam na schodach i bezmyślnie zaczęłam bawić się kosmykiem moich czarnych włosów. Nie byłam świadoma tego co się stało w tamtym momencie. Wszystkie moje odczucia wróciły ze zdwojoną siłą. Potarłam nerwowo policzki. Wzdrygnęłam się lekko, gdy ktoś nasunął na moje ramiona śliski materiał. Kątem oka zauważyłam burzę czarnych włosów rozgrywającego. Nie wiem dlaczego poczułam wstyd, ale miałam ochotę uciec z tamtego miejsca jak najdalej. Podnosiłam się już z miejsca, gdy siatkarz pociągnął mnie z powrotem na dół.
- Musimy porozmawiać, Ama – stwierdził cicho. Westchnęłam głęboko i czekałam na jego słowa. – Musisz mi w czymś doradzić.
Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na jego twarz. Podrapał się nerwowo po brodzie.
- Dostałem propozycję zmiany klubu… - zaczął niepewnie.
- To wspaniale – wybuchłam przesadzonym entuzjazmem. Nie wiem czemu się denerwowałam.
- Tylko, że jest mi dobrze w Jastrzębiu. Nie wiem czy warto zmieniać to wszystko – westchnął.
- Chcesz się rozwijać, Grzesiek, to zrozumiałe – odparłam, kładąc głowę na jego ramieniu – Nie bój się takich zmian, szybko przyzwyczaisz się do nowego otoczenia. A powiesz mi chociaż, gdzie miałbyś się przenieść?
- Do Gdańska – powiedziałeś szybko. Zakrztusiłam się śliną i zakasłałam gwałtownie. Zszokował mnie zupełnie tymi dwoma słowami.  Odwrócił się zaniepokojony w moją stronę i objął lekko ramieniem.
- Wszystko dobrze? – zapytał cicho, badając moją twarz.
- Tak, już dobrze – odetchnęłam głęboko i wtuliłam w jego ramię. Wzdrygnęłam się lekko, czując kolejny chłodny podmuch wiatru. Otulił mnie szczelniej swoją marynarką i przytulił mocno. I tak od zaraz wszystko się zmieniło.

 
|Lea|
- Przykro mi. To koniec.
Czułam jak świat osuwa się pod moimi nogami. A może to po prostu ja? Oparłam się o umywalkę, byleby tylko nie upaść na ziemię. Telefon spadł na ziemię i roztrzaskał się na drobne kawałki. Usłyszałam tylko sygnał zakończonego połączenia. Nie wiem ile siedziałam w tamtym miejscu, jak długo patrzyłam w lustro, plując sobie w brodę, za swoją głupotę. Chyba wystarczająco długo, by ktoś zaczął się dobijać do drzwi damskiej toalety.
- Lea! Jesteś tam!
Odgłos uderzania pięścią potęgował się tylko w moich uszach. Odchodziłam wręcz od zmysłów. Wszystko pękło jak bańka mydlana. Całe to cholerne zauroczenie, ta zmyślona miłość? Tak po prostu… koniec? W końcu drzwi ustąpiły natrętnemu gościowi. Spojrzałam w lustro, wyszukując innej postaci w jego odbiciu. Zaniepokojona twarz przyjmującego odbijała się w gładkiej tafli.
- Lea, co się stało? – zapytał szybko, doskakując do mnie w jednej sekundzie. Złapał moją twarz w dłonie i obrócił w swoją stronę. Nie spojrzałam w jego oczy. Stałam roztrzęsiona, zawładnięta przejmującym chłodem. W końcu z mojej krtani wydobył się żałosny jęk, a potem głośne łkanie. Siatkarz westchnął głośno i przytulił mnie mocno. Pozwolił bym wtuliła się w jego całkiem nową, białą koszulę. Błądził dłońmi po moich plecach i głowie, próbując mnie uspokoić. Serce rozrywał mi ból. Tak mocny, że nie byłam w stanie zapanować teraz nad tym co robię. Łzy jak grochy ześlizgiwały się z moich policzków i wtapiały w koszulę Michała. Nie przeszkadzało mu to, że stoi w damskiej toalecie i tuli do siebie roztrzęsioną histeryczkę. Przycisnął mnie do siebie mocniej i pocałował lekko w czoło.
- Nie płacz, mała – szepnął do mojego ucha. Powietrze rozdarł jeszcze głośniejszy szloch. Dziwiłam się przyjmującemu. Jakim sposobem jeszcze nie uciekł z tej płaczliwej pułapki? Jakim sposobem trwa przy mnie i uspokaja? Pozwolił bym opadła na niego całym swoim ciężarem. Utrzymywał go dzielnie. Cały czas głaskał mnie po plecach, co chwila całując w czubek głowy. W końcu płacz ustał na jakiś moment. Podniosłam głowę i spojrzałam w błękitne tęczówki siatkarza. Uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś skarbem, Michał – szepnęłam cicho, tuląc się do jego piersi. Obróciłam głowę w stronę lustra i zerknęłam w nie ukradkiem. Oto przed siatkarzem stała żywa wiedźma. Tusz do rzęs rozmazał się po policzkach, a kosmyki czarnych włosów opadły bezwiednie na czoło. Otarłam szybko policzki i uśmiechnęłam się słabo sama do siebie. Patrzył na mnie zaniepokojony. Nie mówił nic, wsłuchiwał się w moje odgłosy. W końcu odsunęłam się od niego lekko. Zerknęłam na jego koszulę i jęknęłam żałośnie.
- Przepraszam, Michał. Odkupię Ci nową – szepnęłam, ocierając oczy. – Wyglądam jak potwór.
Zajrzałam szybko do kopertówki i wyjęłam z niej parę kosmetyków.
- Zostaw – mruknął siatkarz, łapiąc mnie za nadgarstki – Bez tego jesteś piękna.
Chyba zrozumiał szybko swoje słowa i zerknął na mnie przepraszająco. Wtuliłam się ponownie w jego ramiona. Były tak bezpieczne i ciepłe. Tak samo jak ramiona Ksawerego. Mimowolnie znów popłynęły mi łzy. Nie byłam w stanie opisać tego co działo się z moim ciałem. Przeszywał je ból, wstrząsał nim szloch. To wszystko zabijało mnie od środka. Nie mogłam sobie poradzić z emocjami siejącymi postrach w mojej duszy. Kolejny raz łkanie wydostało się na zewnątrz.
- Lea, co się stało? – zapytał cicho.
- Rozstałam się z Ksawerym – szepnęłam, zanosząc się płaczem. Tak po prostu. Zadzwonił, że nie może tak dalej egzystować. Nie chciał rozmawiać. Słowa kończące naszą rozmowę odbijały się echem w mojej głowie. Rozsiewały w niej pustkę.
- Nie był Ciebie wart, Lea – mruknął Michał, obejmując mnie mocno. Był czy nie był… Zostawił bez słowa wyjaśnienia. Odszedł tak szybko jak przyszedł. Zniszczył relację budowaną przez wiele miesięcy. – Jesteś wspaniałą kobietą, uwierz mi.
Uśmiechnęłam się mimowolnie na dźwięk słów wypowiedzianych przez Michała. Sprawił, że moje złamane serce zabiło mocniej choć na chwilę. Na jedną, krótką, nic nie wartą chwilę, która zaowocowała mocniej w moim ciele.
- Michał… - zaczęłam cicho, czekając aż mruknie w odpowiedzi – Zawieź mnie do domu, proszę.
- Do domu? – zapytał zaskoczony.
- Do Spały, do Rzeszowa, gdziekolwiek – załkałam – Tylko mnie teraz nie zostawiaj.
Nie protestował.


|Eliza|
Opadłam zmęczona na jedno z krzeseł, obitych pięknym, lśniącym materiałem. Byłam zmęczona po kolejnym tańcu z Winiarskim i Lotmanem, który pojawił się tu nie wiadomo skąd. Wzięłam do ręki szklankę z sokiem i łapczywie wypiłam zbawczy płyn. W pomieszczeniu zaczynało się robić duszno, a ciężkie oddechy mieszały się ze sobą. Martwiłam się Amę, która zniknęła szybko. Podejrzewałam tylko, że mogła iść gdzieś z Łomaczem, bo on też gdzieś wybył. Siatkarze szaleli na parkiecie, a facet za konsolą ledwo wyrabiał się z włączaniem kolejnych piosenek. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona.
- Chodź, nie siedź tak na tym krześle! – podniosłam wzrok do góry i zatrzymałam go na uśmiechniętej twarzy Kurka.
- Nie strasz mnie – westchnęłam głęboko i zrezygnowana wbiłam się w krzesło – Jestem zmęczona.
- Nie zatańczysz ze mną? – zapytał z zawadiackim uśmiechem.
- Tańczyłam z Tobą już siedem razy! – fuknęłam rozzłoszczona.
Przyjmujący roześmiał się serdecznie i kucnął obok mnie. Potarł kciukiem wierzch mojej dłoni i uśmiechnął szeroko.
- Nie zaszkodzi i ósmy – mruknął zachęcająco i złapał za rękę. – Chodź!
Z głośnym westchnieniem wstałam z krzesła i poszłam za siatkarzem w kąt sali. Co to się stało, abym nie chciała tańczyć z Bartkiem? Amanda znakomicie odczytała moje uczucia względem niego. Przyjmujący nie był mi obojętny. Tańczyliśmy szybko, o wiele szybciej niż myślałam. Nie wiedziałem, że do wolnej piosenki można aż tak nadrabiać tempem. Roześmiałam się głośno, gdy przyspieszył jeszcze bardziej.
- Bartek, starczy – sapnęłam, gdy obrócił mnie kolejny raz.
- No dobra – mruknął cicho i przyciągnął mnie do siebie. Odetchnęłam z ulgą, gdy spokojnie prowadził mnie w tańcu, ograniczając się do szybszych ruchów raz na pół minuty. Oparłam czoło na jego ramieniu i zatopiłam się we własnych myślach, aczkolwiek czułam ciepło bijące od ciała siatkarza. Piosenka w końcu się skończyła, a Bartek chyba nie zamierzał wypuścić mnie ze swoich objęć. Trwaliśmy tak w jednej pozycji dość długi czas, dopóki DJ raczył o sobie przypomnieć. Oderwałam się szybko od niego, pocierając policzki, które znów zrobiły się różowe.
- Nie wstydź się – mruknął cicho, koło mojego ucha i roześmiał cicho.
- Kurek, nie podnoś mi ciśnienia! – syknęłam w jego stronę i pochyliłam głowę, pozwalając by rude włosy zakryły moją twarz. Śmiałam się ze swojej głupoty. Kurek zniknął w tłumie roztańczonych ludzi. Chcąc nie chcąc dałam się ponownie porwać do tańca Paulowi. Po dwóch minutach ciągłych wygibasów poczułam na sobie wzrok Bartosza. Krępował moje ruchy. Nie mogłam doczekać się momentu, gdy podziękuję Amerykanowi i z mordem w oczach pobiegnę w stronę przyjmującego. Tak też zrobiłam, a on roześmiał się tylko i pociągnął mnie za dłoń, bym usiadła obok niego.
- Zabawna jesteś – stwierdziłeś, wpatrując się we mnie kątem oka – Denerwujesz się o byle co.
- Bardzo mi przykro, że swoją złość ulokowałam właśnie na Tobie – mruknęłam w jego stronę, stukając obcasem w panele.
- Tylko dla mnie jesteś taka niemiła? – zapytał z czarującym uśmiechem.
- Tak, tylko dla Ciebie – mruknęłam powstrzymując się od śmiechu.
Zapadła między nami głucha cisza. Serce biło mi jak oszalałe, gdy od czasu do czasu lustrował moją postawę wzrokiem. Muzyka dudniła mi w uszach. W końcu postanowił przerwać tą głuszę.
- Zależy Ci na mnie – stwierdził buńczucznie – Widzę to po twoich oczach.
- Co ty pleciesz Kurek – mruknęłam zdezorientowana, wgapiając się w jego oczy.
- Niepotrzebnie się denerwujesz – wyjaśnił mi dobitnie – Krępujesz się i zawstydzasz, gdy na Ciebie patrzę i co Ciebie mówię… I tak ładnie rumienisz…
- Co za bzdury – westchnęłam głęboko, wstając z krzesła i kierując się zupełnie na drugi koniec pomieszczenia.
- Żadne bzdury – roześmiał się pod nosem – Dobrze wiesz o co mi chodzi!
Tak, panie Bartoszu. Rozgryzł mnie pan dobitnie. 

_______________________________________________
Przepraszam za długą nieobecność, ale jestem po wycieczce, która zostawiła po sobie bardzo intensywne wspomnienia. Po prostu nie byłam w stanie niczego napisać przez równy tydzień. I mówię wam wszem i wobec, że chciałabym jeszcze do tamtego miejsca wrócić w tym samym składzie. Przeżyć to jeszcze raz, bo to nie była taka ,,normalna" wycieczka. Wszyscy podziałali nam na psychikę tak mocno, że płakaliśmy przy pożegnaniu. 
Ale jest już dobrze. Koniec roku i te sprawy. Robię sobie tygodniowy wstęp do wakacji, więc do szkoły aktualnie nie chodzę, bo w sumie nie mam po co. Oceny wystawione, średnia 5.0, więc co ja tam będę robiła? Siedzie domu, odwiedzam wszystkie wasze blogi dziesięć razy na dzień i nabijam licznik wejść. 

Szkoda tych dwóch meczów z Francją. Były do wygrania. Nie oceniam nikogo, ale widzę, że chłopaki się starają jak mogą, mimo że im nie wychodzi. Ostatnio strasznie głośno jest też o doktorze Bieleckim. Pustki po nim jakoś nie da się zapełnić (tak jak ja Mariuszu Wlazłym na ataku - według mnie), ale może kiedyś wróci do reprezentacji i mity, że Miale sobie nie radzi na stanowisku trenera od przygotowania fizycznego się nie sprawdzą. Dajmy na to. 
Jakiś długi ten komentarz. Co do rozdziału to straszne romansidło. Za to mamy perspektywy wszystkich dziewczyn. Coś nowego i innego. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Kocham was i dziękuję za licznik odwiedzin. Jesteście niesamowici. 

Zastanawiam się czy rozdział nie jest krótki. Zazwyczaj raczyłam was dłuższymi. A może tylko mi się wydaje.

9 komentarzy:

  1. Ama & Grzegorz :D
    Bardzo podoba mi się Twój blog <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział;) Bartek to jednak wszystko zaraz wyczuję;) A co do reprezentacji to strasznie szkoda doktora Bieleckiego;( Mariusza też mi brakuję, chciałabym zobaczyć go chodź raz w koszulce reprezentacji. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkowo i tak się wciągnęłam, że przeczytałam wszystko w ciągu niecałej godziny ;) Kurde jak ja lubię Amandę i Grzesia ;) Pasują do siebie idealnie, już nie mogę się doczekać jak będą razem ;) No i oczywiście Bartek z Elizką i Lea z Michałem mają się ku sobie i bardzo dobrze ;) Czekam na następny i zapraszam do mnie:http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Te nasze siatkarzyny są takie kochane :)
    Jak nie jeden zakochany, to drugi pomocny, trzeci niczym rasowy detektyw rozgryza podejście jednej z dziewczyn... Choć po takich wyraźnych sygnałach ciężko, żeby nie wpaść na ten trop. Ale może to i dobrze! Może rozrusza jakoś Lizkę! Oby się tylko dziewucha nie skrępowała za bardzo :)
    Co do Lei... ciekawi mnie, jak potoczy się jej kontakt z Miśkiem w tym momencie ;>
    Co do Amandzi i Grześka to dobrze wiesz, że ja tylko niecierpliwie czekam na to, aż będą ze sobą ;> byłam w niebo wzięta, jak czytałam o tym subtelnym muśnięciu w usta i w ogóle... :) czekam na więcej!

    Pozdrawiam ciepło ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    PS. Zapraszam na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. TO JEST NAJLEPSZY ROZDZIAŁ NA TYM BLOGU! I tu powinien zakończyć się mój wywód, bo jeszcze swoim komentarzem to jego piękno zepsuję. A kit z tym, nieważne. Najpierw myślałam, że Ama będzie miała rozgderanie uczuciowe. Szczerze mówiąc- ja bym miała, mając wybierać między Mattem a Grześkiem. A ta późniejsza scena tańca z Łomaczem- cudo! Pięknie opisane, wprowadzone, wypieszczone, aż do ostatniej kropeczki :D No i Lea z Michałem... Ksawery do świnia, ale bardzo dobrze się stało. A na miejscu Elizy, to chyba spaliłabym się ze wstydu! :D
    i jakby co, to zapraszam do mnie na dziewiątkę [un-poco-de-amor.blogspot.com] :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No żebyś ty wiedziała jak ten rozdział szybko powstał. Aż sama się sobie dziwię .______.
      Już do Ciebie lecę.

      Usuń
  6. Strasznie się cieszę, że zostawiłaś w komentarzu link do tego bloga :)) Nie dość, że fajnie piszesz to jeszcze jedną z postaci jest Grzesiek! :) Może dlatego bez problemu wszystko nadrobiłam :p Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAŚMIECAM SPAMEM TWOJE ŻYCIE! :D i zapraszam serdecznie do mnie na http://un-poco-de-amor.blogspot.com na dziesiątkę (:

    OdpowiedzUsuń