A miało być tak pięknie. Miałam się wyspać.
- No wstawaj, no! – brunet uparcie ciągnął mnie za rękę, a
ja ani drgnęłam. Mruknęłam niewyraźnie pod nosem i jeszcze bardziej zakryłam
się kołdrą. Usłyszałam głośne westchnienie mężczyzny. W końcu kucnął obok łóżka,
uważnie wpatrując się w moją łagodną twarz. Podniósł rękę do góry i odgarnął
czarne włosy z mojego czoła. Otworzyłam delikatnie oczy, a on tylko się
uśmiechnął:
- Grzesiek… – mruknęłam w poduszkę. Przejechał kciukiem po
moim policzku i wstał gwałtownie. Wycofał się do drzwi z szerokim uśmiechem.
Nacisnął klamkę i rzucił za siebie:
- Tylko masz wstać!
- Nie wstanę – jęknęłam, odwracając się na drugi bok.
Niewyobrażalnie wielkim skokiem Łomacz znalazł się przede mną i zlustrował
pytającym wzrokiem – Wszystko mnie boli.
- Grałaś tylko jednego seta – odparł, głaszcząc mnie po
ramieniu.
- O jednego za dużo – warknęłam sarkastycznie – Jesteś
mistrzem w pocieszaniu.
- Ba! Bo to ja – wypiął dumnie pierś do przodu. Naprawdę
lubiłam tego mutanta, a podtekstowy wzrok Lei i Elizy wcale na mnie nie
działał. Może czasami wyglądało tak jakbyśmy przechodzili ciężkie chwile w
stażowym związku, bo zdecydowanie za często się sprzeczaliśmy. Oboje
wysłalibyśmy siebie nawzajem w kosmos bez możliwości powrotu. Po prostu, oboje
byliśmy uparci. Kolejny raz jego zarośnięta twarz mignęła mi przed oczami, a
potem wydałam z siebie tylko pisk. Rozgrywający zdecydowanie za bardzo chciał,
abym zmazała mu ten przeklęty uśmieszek z twarzy. Nie dość, że wszystko mnie
bolało, to musiałam teraz wisieć na jego rękach, gdyż postanowił podnieść mnie
do góry.
- Idziemy na śniadanko! – poruszył zabawnie brwiami.
- Połóż mnie z powrotem, wielkoludzie – fuknęłam. Brunet
westchnął ciężko i mimo prób przekonywania, położył mnie z powrotem na miękkim
materacu. Szarpnęłam kołdrą i zakryłam się po sam nos.
- No chodź! Nie obijaj się, mała! – dzielnie próbował mnie
namówić na wyjście z mojej tymczasowej jaskini. Zauważając brak odzewu z mojej
strony, wyciągnął mi poduszkę spod głową, nieudacznie ciągnąc za włosy.
- Do cholery jasnej, Łomacz, strzało! – warknęłam,
zaciskając pięści na prześcieradle – Jeszcze raz, a zobaczysz!
- No co zobaczę? – uśmiechnął się szeroko, poruszając
brwiami. Delikatnie ściągnął ze mnie kołdrę, śmiejąc się głupkowato. Podniosłam
się powoli do pozycji siedzącej, ciskając błyskawicami w jego stronę. Brunet
narzucił kołdrę na plecy i podszedł do drzwi.
- No proszę Cię! – jojczałam, załamując ręce. Westchnął
głęboko i odrzucił mi pościel, pod którą od razu się zakopałam. Zerknęłam na
niego spod czarnych rzęs i ponownie przyłożyłam głowę do materaca, bo poduszki
już nie było.
- Śpij, leniu – mruknął spokojniej. Pomachał mi ręką i
przekroczył próg. Usłyszałam głuche plaśnięcie i głowa Grześka ponownie utkwiła
między drzwiami i futryną. Spojrzałam na niego pytająco. – Ama, możemy potem
porozmawiać? Muszę Ci coś powiedzieć.
- Jasne – mruknęłam, przymykając powieki – Idź, Grzesiu
kłamczuchu!
Roześmiał się gardłowo i zamknął za sobą drzwi. Co to by
było za święto, gdybym zasnęła. Skądże. Szeroki uśmiech rozgrywającego utkwił
mi w pamięci i za nic nie mogłam go stamtąd wyrzucić. Co dopiero iść znowu
spać. Westchnęłam głośno i przeciągnęłam się na materacu. Nie wiem gdzie wybyły
moje dwie lokatorki, ale mam nadzieję, że nie wrócą za szybko. Leniwie wstałam
z łóżka, podchodząc do szafy, przy okazji drapiąc się lekko za uchem. Wyciągnęłam
z niej ubrania i trochę szybciej skierowałam się do łazienki. Gdy wychodziłam z
kabiny, usłyszałam krzyki na korytarzu i głośne rozmowy w naszym pokoju.
Wysuszyłam szybko włosy ręcznikiem i wciągnęłam na siebie ubrania. Zerknęłam w
lustro i wyszłam z łazienki. Na podłodze głośno debatowała cała grupa siatkarzy
od Ignaczaka po Wiśniewskiego w szarym sweterku. Zmierzyłam ich wszystkich
zdziwionym wzrokiem.
- O, wstałaś! – krzyknął Grzesiek, opierając się łokciem o
stolik. Wzruszyłam delikatnie ramionami.
- A wy co tu robicie? – zapytałam szybko, wpychając koszulkę
i spodenki do szafy.
Siatkarze spojrzeli po sobie, myśląc nerwowo.
- Idziemy na spacerek – wykrzyknął pierwszy Igła – Idziecie
z nami?
- Uwierzę we wszystko, ale nie w to – westchnęłam cicho i
zasznurowałam buty. – Ale że jestem tolerancyjna i mało mnie obchodzi to, co
macie zamiar zrobić… Więc idziemy na spacerek.
Większość z nich odetchnęła z ulgą i zaczęli szybko podnosić
się z podłogi. Jeden za drugim wybiegali z pokoju, ciągnąc mnie do windy.
- A Eliza i Lea? – zapytała szybko, wciskając się do windy.
- Czekają na dole – oznajmił Bartek i nacisnął guzik. Nie
wiem czy ta winda przystosowana była do jazdy z dziesięcioma siatkarzami, w
czym każdy z nich na pewno nie ważył tylko co piórko. Całe szczęście, że
dobrnęliśmy na parter. Eliza siedziała znudzona na sofie i wsłuchiwała się w
słowa Lei, która zawzięcie rozmawiała przez telefon. Można tak powiedzieć, bo
co chwilę jednak warczała do słuchawki. Poklepałam ją po ramieniu i wszyscy
razem wyszliśmy z budynku. Rudowłosa podbiegła do mnie szybko, lawirując między
wielkoludami. Złapała mnie pod ramię.
- Wiesz co tu się dzieje? – szepnęłam jej do ucha.
- W cholerę – mruknęła cicho – Podobno nie ma Anastasiego,
tak słyszałam. Ale nie jestem pewna, w końcu tamta zgraja to plotuśnicy jakich
mało.
Roześmiałam się cicho i szłam, prowadzona przez Elizę.
Powolnym tempem doszliśmy do miasteczka. Przy ulicy było tyle kawiarni jak
nigdzie w Warszawie. Mało sklepów i dużo, dużo jedzenia. Od razu poczułaś ścisk
żołądka, a z mojego brzucha wydobyło się głośne burczenie. Przechodzący obok
nas Piotrek, uśmiechnął się szeroko:
- Domaga się, co?
Parsknęłam śmiechem i razem z Kołodziejczyk weszłyśmy do
cukierni. Kupiłam parę rogalików, które skonsumowałam w drodze do jakiegoś
centrum. Pięć minut później okazało się co to za centrum. Ogromny budynek koło
małego skweru. Weszliśmy do środka. Owiał nas chłodniejszy podmuch powietrza. Z
głośników płynęła spokojna melodia jak w windzie w moim apartamencie.
Spojrzałam na uśmiechniętych siatkarzy.
- Co wy wymyśliliście? – zapytała szybko Eliza, patrząc
znacząco na Winiarskiego i Ignaczaka.
- My? Nic! – oburzył się Michał i wyprzedził nas o dobre
pięć metrów, ale i tak było widać jak zwija się ze śmiechu. Zacisnęłam wargi,
zerkając na wyjątkowo rozbawionego Kubę. Podeszłam do niego cicho i złapałam za
ramiona.
- Kubuś… - zaczęłam z szerokim uśmiechem, ale Kurek szybko
mi przerwał.
- Co się spoufalasz z wrogiem? Nie podrywaj Kuby, on sam
musi sobie znaleźć dziewczynę – zbeształ mnie przyjmujący, zdejmując moje
dłonie z ramion rudzielca. Po mojej drugiej stronie pojawił się Grzesiek, który
szybko objął mnie ramieniem i przekrzywił głowę w bok.
- Nie marszcz się, bo ci tak zostanie – zauważył i wskazał
na mnie palcem. Przeszliśmy tak prawie przez całe centrum, a towarzystwa
siatkarskiego z sekundy na sekundę było coraz miej. W końcu zostałam ja, Eliza
i Lea oraz Grzesiek i Kuba. Atakujący sprawdził kieszeń z tyłu i uśmiechnął się
pod nosem.
- Co wy kombinujecie? – zapytała szybko Eliza, rozglądając
się nerwowo. Łomacz wzruszył ramionami i wepchnął nas do jednego z ogromnych
sklepów.
- Albo zaraz mi powiecie co tu się dzieje albo porozmawiamy
inaczej! – warknęłam, zatrzymując się tuż przed rozgrywającym, który musiał
gwałtownie zastopować.
- Tajemnica, mała – wzruszył ramionami.
- Pieprzę twoją tajemnicę, Grzesiek. Porozmawiaj sobie
dzisiaj z Jaroszem – fuknęłam i odwróciłam się od niego na pięcie. Wyszukałam
wzrokiem Elizę, która zafascynowana przechodziła między wieszakami i
manekinami. Patrzyła na metki, a je oczy z minuty na minutę robiły się coraz
większe.
- Nie wiem po co tu jesteśmy – mruknęła do mnie, przesuwając
wieszaki.
Wzruszyłam lekko ramionami i usiadłam na kanapie, która
stała pod ścianą, zaraz naprzeciwko przymierzalni. Z obojętną miną wpatrywałam
się w pomalowane na pastelowy kolor paznokcie. Odruchowo stukałam stopą o jasne
płytki. Zerknęłam ukradkiem na Elizę, która z niedowierzaniem kręciła głową,
patrząc na strojne sukienki. Nagle wyrósł przede mną Łomacz i kucnął szybko.
Oparł się jedną dłonią o moje kolano, a drugą podrapał się w brodę.
- Przestań się dąsać – mruknął, mrużąc lekko oczy.
- Nie dąsam się – wzruszyłam kolejny raz ramionami. Wbiłam
wzrok w zasłony przymierzalni, które znajdowały się gdzieś za jego ramieniem.
Brunet pociągnął mnie za rękę.
- Spójrz na mnie – uśmiechnął się lekko. Niechętnie
spojrzałam w jego błękitne tęczówki, które promieniały teraz radością. Patrzył
na mnie tak zafascynowany jakby zobaczył wróżkę. Uśmiechał się i mrugał oczami
na przemian. W końcu ukłułam go lekko palcem w klatkę piersiową. Ocknął się
gwałtownie. Jego twarz natychmiast przybrała poważniejszy wyraz.
- Gniewasz się na nas? – zapytał szybko, łapiąc mnie za
dłonie.
- Ciekawe za co – bąknęłam – Co wy kombinujecie?
- Tajemnica – mrugnął okiem i uśmiechnął się szeroko.
- Już mówiłam, co myślę o twojej tajemnicy – warknęłam i
wyswobodziłam dłonie z jego uścisku. Westchnął głęboko i przysunął się jeszcze
bardziej.
- Matko, Ama… Dostaliśmy zaproszenie na bankiet sponsorski i
musimy jechać – mruknął cicho.
- I o to tyle szumu? – zapytałam zdziwiona. Rozgrywający
wzruszył tylko ramionami. – Grzesiek, czy trzeba było robić z tego taką
tajemnicę?
- Trzeba, bo jedziecie z nami – oznajmił, wodząc wzrokiem po
mojej twarzy. Czułam jak moje policzki się czerwienią, bo i mi było nadzwyczaj
gorąco. Wypuściłam głośno powietrze i poklepałam siatkarza po policzku.
Uśmiechnął się lekko i ustał przede mną. Wyciągnął dłoń, którą złapałam, i
podniósł mnie do góry. Złapał pod ramię i poprowadził między stojakami. Co rusz
wybierał nowe sukienki, wciskając mi je w dłonie. Z dziesięcioma wieszakami
wpadłam do przymierzalni. Łomacz stał na czatach, ale jestem pewna, że zaglądał
przez ciemną kotarę. Za każdym razem, gdy to robił, Eliza, która notabene stała
niedaleko nas, skrzeczała przeraźliwie, co odstraszało skutecznie
rozgrywającego. W końcu niezadowolony usiadł na kanapie i założył ręce na
piersi. Wyszłam w pierwszej, potem drugiej, a następnie trzeciej. Włosy
elektryzowały mi się niemiłosiernie, a nie miałam co z nimi zrobić.
Kołodziejczyk związała mi je szybko w kucyk i ponownie wepchnęła do
przymierzalni. Piąta, a może dziesiąta sukienka z kolei także im się nie
podobała. Zerknęłam ukradkiem na Elizę, która bezradnie rozłożyła ręce. Szybko
jednak w jej oczach zobaczyłam błysk i z szerokim uśmiechem rudowłosa pognała
między wieszaki. Już miałam podejść do Łomacza i usiąść koło niego, gdy
rozdzwonił się mój telefon. Wygrzebałam go z kieszeni spodni i odebrałam
machinalnie:
- No, co tam? – piękne przywitanie na wstępnie.
- Mała, jest problem z mieszkaniem w Gdańsku – uśmiechnęłam
się szeroko na dźwięk głosu Kostka. Ukradkiem zerknęłam na Grzegorza, który
poruszył się niespokojnie na kanapie, patrząc zawzięcie na mój telefon.
- Jak to problem? – zapytałam ciszej, gestem przywołując
bruneta, aby rozsunął zamek sukienki, bo podszewka strasznie mnie drapie.
Podszedł powoli, łapiąc za suwak.
- Dowiedziałem się, że jednak nie przydzielą nam żadnego
pokoju w akademiku – westchnął głośno.
- To mam zadzwonić do Olka? – zapytałam szybko i wzięłam
głęboki wdech, gdy Łomacz delikatnie rozsuwał beżową sukienkę.
- Gdybyś mogła… – szepnął z nadzieją i roześmiał się cicho –
No słońce, to bierz się do roboty.
- Pogadam z nim – uśmiechnęłam się do słuchawki – To pa,
słońce.
Rozłączyłam się i spojrzałam na Grześka, który patrzył na
mnie znacząco. Natychmiast zabrał ręce, które zacisnął lekko na moich ramionach
i z powrotem usiadł na kanapie. W końcu przybiegła Eliza, wciskając mi kolejną
sukienkę i popychając do przymierzalni. Założyłam ją szybko i wyszłam zza
kotary. Rudowłosa pokazała kciuki uniesione do góry. Mimo miny bruneta, jego
oczy zaświeciły się radośnie, lustrując mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Teraz tylko buty – roześmiała się Kołodziejczyk. Zerknęłam
w stronę rozgrywającego, który szybko odwrócił wzrok. Skrzywiłam się
nieznacznie i wsunęłam na stopy jasne platformy. Ustałam obok Elizy, która była
teraz ode mnie znacznie mniejsza. Podczas gdy siatkarz uparcie wpatrywał się w
ekspedientkę przy manekinie, ja mruknęłam do przyjaciółki:
- Dzwonił Kostek. Powiedział, że nie dostaniemy mieszkania w
Gdańsku.
Rudowłosa zaprzestała wyglądania ponad stojakami i zwróciła
szary wzrok na mnie.
- Jak to nie dostaniemy? – zapytała nerwowo.
- Normalnie – wzruszyłam ramionami i przeczesałam włosy
palcami – Będziemy musiały wykorzystać litościwość Olka. Nie wiem czy ma tyle
miejsca u siebie, w końcu jeszcze u niego nie byłam.
- Że też ten idiota musiał zepsuć mój humor teraz – warknęła
cicho, odwieszając sukienkę na swoje miejsce. Parsknęłam cicho śmiechem. – Ama?
Idź lepiej do Łomacza, bo mam przeczucie, że zaraz zabije tego chłopaka, który
stoi przy wejściu i pożera Cię wzrokiem.
Wzdrygnęłam się zdezorientowana i spojrzałam na siatkarza.
Jego wzrok skierowany był w stronę wejścia. Uśmiechnęłam się szeroko i trochę
niezdarnie podeszłam do rozgrywającego. Ustałam przed nim, oczekując jego
reakcji. Szybkim ruchem podniósł się do góry. Jedyne z czego teraz byłam
zadowolona to, to, że mogłam mu spokojnie patrzeć w oczy bez zadzierania głowy
do góry. Z tej perspektywy jego oczy były jeszcze piękniejsze. Wzdrygnęłam się
lekko.
- Jesteś zły? – zapytałam cicho, przekrzywiając głowę w bok.
Ogarnęłam włosy z szyi i spojrzałam wyczekująco na siatkarza. Pokręcił
przecząco głową. Zacisnął zęby, widząc jak kolejny chłopak lustruje mnie
wzrokiem.
- Jesteś zazdrosny! – stwierdziłam ze śmiechem, wbijając mu
palec w klatkę piersiową.
- Nieprawda – fuknął, przewracając oczami.
- Ależ jesteś! – uśmiechnęłam się szeroko i zburzyłam
nienagannie ułożoną fryzurę bruneta. Wydął śmiesznie policzki i przytulił mnie
mocno do siebie. – Tylko nie pognieć sukienki!
Ścisnął mnie jeszcze mocniej. Powietrze z trudem dostawało
się do moich płuc. Odetchnęłam z ulgą, gdy mnie puścił. Wygładziłam sukienkę na
biodrach.
- Bierzemy tę? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem,
otwierając lekko portfel.
- Chyba sobie żartujesz – stwierdziłam zdezorientowana –
Sama za siebie zapłacę.
- Pragnę Ci tylko przypomnieć, że masz przy sobie tylko
telefon, drobne i gumy do żucia – westchnął, mrużąc oczy – Także ja zapłacę.
- Brakuje Ci chyba piątej klepki – syknęłam cicho, gdy
popchnął mnie do przymierzalni. Szybko ściągnęłam z siebie sukienkę i ubrałam
swoje ubrania. Eliza stała już przy wyjściu razem z Kubą. Łomacz zabrał
sukienkę i skierował się szybko do kasy, nie słuchając moich protestów. I naprawdę
czułam się niezręcznie, patrząc ja z delikatnym uśmiechem wychodzi ze sklepu,
dzierżąc torebkę w ręku. Podbiegłam do niego szybko i wyrwałam mu ją z rąk.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- A gdzie Kuba i Eliza? – zapytałam szybko, rozglądając się
dokoła.
- Razem gdzieś poszli – wzruszył ramionami i usiadł na
jednej z ławek. Dosiadłam się do niego i zerknęłam kątem oka.
- Co ty na to, abyśmy dzisiaj zagrali kolejny mecz? –
zapytał z uśmiechem, puszczając do mnie oczko.
- O nie! – zaśmiałam się – Mięśnie mnie palą, więc nie ma
mowy.
Splotłam dłonie na piersiach i wbiłam wzrok w wystawę
jednego ze sklepów. Brunet roześmiał się cicho i trącił mnie łokciem. Starałam
się zignorować jego poczynania, lecz gdy przysunął się do mnie bliżej i włożył
długie palce między żebra, nie wytrzymałam i strzeliłam go po łapach.
- Amanda, no proszę – jojczał mi nad uchem. Pozostałam
niewzruszona. Machałam machinalnie stopą. – I tak przyjdziesz – stwierdził pewnie.
Zwróciłam wzrok w jego stronę, a on cały czas się śmiał.
- Jesteś nienormalny, Łomacz – westchnęłam głośno.
- I za to mnie wszyscy kochacie – uśmiechnął się lekko,
podnosząc z ławki. Wyciągnął ramię, które zaraz złapałam i razem powędrowaliśmy
w głąb budynku, bo gdzieś tam w środku była reszta siatkarskiego towarzystwa.
Weszliśmy do jednej z kawiarni, gdzie przy trzech stolikach siedzieli wszyscy
siatkarze.
- Kiedy macie ten bankiet? – mruknęłam mu do ucha, przez co
wzdrygnął się trochę.
- Pojutrze – odparł równie cicho. – Tylko nie waż się nie
iść.
- Rozpatrzę ewentualne wyjście – zmrużyłam oczy i
wyswobodziłam spod uścisku Grześka. Szybkim krokiem przelawirowałam między
stolikami i dosiadłam się do Elizy. Rudowłosa była bardzo zadowolona, choć na
pytanie dlaczego, wzruszała tylko ramionami. Cały czas czułam na sobie wzrok
rozgrywającego, który siedział niedaleko nas. Kręciłam się nerwowo na miejscu.
- Ama, pójdziemy już? – zapytała Kołodziejczyk na co szybko
jej przytaknęłam. Wystrzeliłam z kawiarni, pocierając nerwowo kark. Dwadzieścia
minut później stałyśmy przed drzwiami hotelu.
|Grzesiek|
Powłóczyłem wzrokiem za wychodzącą brunetką. Otrząsnąłem się
gwałtownie i dopiłem resztę soku. Jarosz, siedzący obok mnie, poklepał mnie
mocno po plecach.
- Rozwiałeś z nią?
- Trudno byłoby nie – oznajmiłem spokojnie.
- Dobrze wiesz o co miałeś się zapytać – westchnął głęboko,
kręcąc głową z politowaniem.
- Jeszcze jeden dzień, Kuba. Zdążę – sam siebie upewniłem w
przekonaniach. Rudzielec zastrzegł mnie, żebym zrobił to szybciej, bo ktoś może
mnie uprzedzić. Wstałem od stolika zaraz za nim i odniosłem szklanki na ladę.
Kelnerka uśmiechnęła się do mnie pogodnie, więc zrobiłem to samo. Jarski
pociągnął mnie za ramię i wyprowadził siłą z kawiarni.
- Zagrałbym dzisiaj jakiś mecz – klasnąłem w ręce, gdy
wpadłem na ten genialny pomysł.
- A może dzisiaj coś w terenie? – mrugnął okiem i popędził
szybko do Kurka. Ten rozgłosił reszcie. Z szerokimi uśmiechami skierowaliśmy
się w stronę ośrodka. Gdy byliśmy już na miejscu wpadliśmy na krótki obiad, a
pół godziny później razem z Nowakowskim poszliśmy ściągnąć chłopaków na
zewnątrz. Ostatnim celem naszej przechadzki był pokój dziewczyn. Piotrek
zapukał do nich nieśmiało po czym żwawym krokiem wszedł do środka. Zostałem na
korytarzu w razie jakby co. W końcu Cichy zaczął piszczeć damskim głosem, to
był znak, że powinienem teraz wkroczyć do akcji. Tak też zrobiłem. Wszystkie
trzy mierzyły Piotrka wzrokiem, który gdyby mógł, zabiłby go na miejscu.
Doskoczyłem do niego szybko, próbując zaprzestać prób uśmiercenia środkowego.
- Idziemy na dwór – oznajmiłem spokojnie – Chodźcie z nami.
Amanda próbowała protestować, ale Lea uderzyła ją lekko w
ramię. Westchnęła głośno i szybko zasznurowała buty. Wszystkie trzy wyszły za
nami z pokoju, który zamknęły na klucz. Na zewnątrz wylegiwali się już siatkarze,
a gdy zobaczyli dziewczyny, zaklaskali radośnie w ręce.
- To w co dzisiaj gramy? – zapytał szybko Wrona, nie
spodziewając się reakcji Lewandowskiej.
- Łomacz, kretynie! – warknęła w moją stronę, ale ja
uśmiechnąłem się głupkowato i uciekłem przed jej srogim spojrzeniem.
- A może nożna? – zaproponował Kosok, wskazując palcem na
każdego z nas. – To ja idę po piłkę, a wy na boisko.
Żwawo pognaliśmy w stronę zielonego boiska, a jeszcze
szybciej się rozciągnęliśmy, wiecie… tak na zaś. Środkowy parę minut później
przybiegł z piłką i rzucił ją na środek boiska. Dobraliśmy się w drużyny i
ustaliśmy na swoich stronach boiska. Kubiak wydurniał się w bramce.
- Jak tam Winiar, turbokozaku? – zaśmiałem się w jego stronę
i poklepałem po ramieniu.
Szybko zaczęliśmy grać. Eliza bardzo dobrze radziła sobie z
piłką i podawała ją bardzo celnie. Lea też nie miała z nią problemów, parę razy
namierzyła bramkę. Stwierdziłem, że prywatne lekcje przydadzą się drugiej
Lewandowskiej, bo nożna nie jest chyba jej żywiołem. W końcu jednak się
przełamała. Obróciłem się z piłką i kopnąłem ją w stronę Igły, który jak na
staruszka przystało pobiegł z nią szybko pod bramkę. Podanie do Bartmana i
goool! Przybili sobie piątki, a chłopaki z przeciwnej drużyny zaczęli ciężko
oddychać. Piłka powędrowała do Amandy, która tym razem nieźle sobie z nią
poradziła. Wyminęła z piskiem lecącego w
jej stronę Jarosza i dalej też pobiegła sama. Umknęła jednak z krzykiem, gdy
leciał na nią Wrona. Kopnęła piłkę w bok, wprost pod nogi Drzyzgi, który z
chytrym uśmiechem pobiegł pod naszą bramkę. Misiek próbował go podciąć,
aczkolwiek mu się nie udało, bo sam wywinął orła. I w końcu piłka weszła w
bramkę. Grało nam się naprawdę dobrze. Kolejna akcja była jeszcze dłuższa i
udało się nam wyciągnąć Ruciaka z bramki. Bartek szybko podał piłkę do Amandy,
która stała najbliżej. Jednak nic z nią nie zrobiła. Pochyliła się lekko do
przodu. Igła krzyknął coś do niej. Nieudacznie, lewą nogą, pokierowała piłkę w
stronę bramki, a potem usiadła z głośnym jękiem na ziemi i przechyliła się do
tyłu, opadając na plecy. Pierwsza wystrzeliła do niej Lea, a zaraz za nią
Eliza. Staliśmy jak wryci na środku boisku, patrząc na brunetka zwija się wręcz
z bólu. Pobiegłem szybko do nich i kucnąłem obok Lewandowskiej. Zaciskała mocno
zęby i obróciła głowę w bok. Eliza wraz z jej siostrą majstrowały przy kolanie
dziewczyny, co chwila je zginając i rozprostowując.
- Nie obejdzie się tym razem bez lekarza, Ama – uświadomiła
jej Eliza, na co dziewczyna obrzuciła ją tylko wściekłym wzrokiem i ponownie
opadła na plecy, sycząc z bólu.
- Już przestaje boleć – wydukała, przekręcając się na bok.
Dziewczyny pozwoliły jej poleżeć parę minut w spokoju, by mogła się
przyzwyczaić. Zatrzymały ją jednak gwałtownie, gdy chciała wstać.
- Grzesiek, przydaj się na coś – rzekła Lea – Chodź,
zaniesiesz ją do pokoju.
Delikatnie podniosłem dziewczynę z trawy, uważając na jej
kolana. Wcisnęła twarz w moją koszulkę. Cała banda siatkarzy poszła za nami.
Wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro. Wszedłem do pokoju i położyłem ją na
łóżku. Poruszyła lekko nogą, zaciskając pięści na kołdrze.
- Wszystko już dobrze? – zapytałem, siadając na krawędzi
łóżka. Kiwnęła lekko głową i opadła na poduszki. Siedziałem obok niej do
momentu, gdy do pokoju przybiegł Bielecki. Był osobą kontaktową i nie
przeszkadzało mu to, że musiał przybiec z pierwszego piętra aż tutaj. Pochylił
się nad kolanem brunetki i odetchnął głęboko.
- Będzie dobrze – uśmiechnął się radośnie.
____________________________________________
Śmiało możecie mnie ukrzyżować za coś takiego u góry. Nie wiem co to jest. Zero akcji, w ogóle nic. xD
Aczkolwiek dziękuję wam za licznik odwiedzin - jeszcze troszkę i stuknie 5,000. Ale wiecie... wcale bym się nie obraziła jakbyście to i owo skomentowali - to naprawdę motywuje, sami wiecie ze swojego przykładu.
Uszczęśliwicie mnie chociaż troszkę?
A w szkole wyszłam już na prostą. Czerwony pasek na świadectwie - OBECNY! Jeszcze tylko prezentacja z biologii, ale to da się załatwić ;] Średnia 4.8. A teraz wy się pochwalcie.
Czekam zawzięcie na mecz Polska - Francja. ;] Piękny to będzie dzień, nie tylko ze względu na mecz.
A już w poniedziałek jadę na wycieczkę do Serocka - wolę nie myśleć co będziemy tam robić, bo nie przewiduję większych atrakcji. Grunt, że na trzy dni i za darmo, bo bardzo dobrze się uczyliśmy (ponoć) w tym semestrze ^^ Jedzie ze mną koleżanka, tak samo żyjąca w świecie siatkówki - i chyba nie wytrzymam z nią w autokarze i w pokoju (6-osobowym).
Jeszcze trochę i wakacje. Właściwie to dla niektórych już się zaczęły.
Podoba wam się w ogóle te osiem stron w Wordzie? xD
miliard tysięcy buziaków za Twój komentarz u mnie! Postaram się napisać taki sam, ale ja nie wiem czy mi się uda... :D
OdpowiedzUsuńNa wstępie- o rozdziale. Ty sama jesteś głupia i bez akcji! Jeden z bardziej "akcyjnych" rozdziałów, a tobie się nie podoba. Ta zazdrość Grześka jest słodka, ale ja nie wiem w końcu, oni są trochę razem, czy nie? bo niby nie, ale czasem zachowują się jak stare dobre małżeństwo... Żałuję strasznie, że nie ma nic o Lei, ale poczekam na następny. I to nie Olek ich przymnie do Gdańska, bo Grzesiek będzie tam od następnego sezonu grał (HA! powiedz, że zgadłam! :D)i ten zwrot akcji podczas meczu nożnej- po prostu cudo, tylko żeby z Amą wszystko było dobrze.
Ja mam średnią 4.73 i za cholerę nie da się tego wyciągnąć! Dlatego rozpaczam i z tej rozpaczy siedzę na blogach i załamana myślę nad sensem istnienia XD i ogólnie, jesteś tak ogólnie "rozgrywakiem"? bo u mnie to z początku jakaś masakra, wszystkie pozycje przeszłam już oprócz libero... (to w sumie tylko trzy XD). na początku szkolili mnie na rozgrywaka- bez sensu. Potem, okazało się, że jestem dobra na środku, ale też nie wyszło. I chyba teraz znalazłam swoje powołanie i już zawszę będę grała na ataku XD chociaż jeszcze dużo przede mną. I z takim marnym wzrostem to ja mogę tylko piłki tym "wielkim gwiazdom" podawać... A co do dzieci w rodzinie- ja nie mam praktycznie żadnych, najmłodszy ma 13 lat, a ja jestem druga w kolejce- także nie ma na co narzekać, tylko na tych spotkaniach rodzinnych siedzę jak taki ziemniak i nic nie robię... :D
Ech, nie wiem, czy się wywiązałam, bo chciałam, żeby ten komentarz był lepszy, ale lepiej jest o "moich doświadczeniach życiowych", aniżeli o tym rozdziale. SORKI :D
dziewczyno, jak ja Cię uwielbiam to ty nawet sobie tego nie wyobrażasz ♥ i spokojnie, JESZCZE nie są razem, ale będą, a potem może nie będą ;3 jeszcze nie wiem, mam plany, ale zero zapisek. dobra, postaram się coś o drugiej siostrze, bo czuję, że cię Kubiak intryguje. coś na to poradzę. a co do tego mieszkania to nie wiem, nie wiem ;]
Usuńza taką średnią to bym chyba szkołę rozwaliła po prostu. miałam taką, ale babka od historii (taka flegma, że ojeju) jakimś cudem postawiła mi 5 na koniec. patrzyłam się na nią jak na wariatkę, z resztą ona na mnie tak samo ;]
Jestem sypaczem, jestem. A właściwie to byłam, bo mój szanowny trener jakoś nie chce ze mną porozmawiać i przedłużyć ,,kontraktu". Atak jest bogiem! ;3 Nie przesadzaj, też jestem niska i to jak *.*
Ja Ci dam ziemniaka to zobaczysz ♥ Lubię twoje doświadczenia życiowe ;3
zgadajmy się kiedyś, a nie spamujemy po blogach! znalazłam jakąś bratnią duszę na blogu, toż to cud! XD
Usuńjakbyś chciała to mam gg: 13775260, albo mejla też mam: oliver.mcblaier@gmail.com
a grzesiek z amą i tak będą razem. zawsze! nie dam się oszukać :D
W ogóle jakie zero akcji??? ja tu z niecierpliwością oczekuję co stanie się dalej, a ty piszesz zero akcji?;d Pozdrawiam;) Zapraszam na XII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZgodnie z prośbą, zapraszam Cię serdecznie na znokautowana.blogspot.com. II część :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na XIII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam na rozdział ósmy na http://un-poco-de-amor.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńNie dawno trafiłam na Twojego bloga i się zakochałam ! Jest po prostu boski *-*
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie dalej :D