poniedziałek, 5 sierpnia 2013

#Osiemnaście



|Eliza|
- Grzesieeeeeek! – waliłam do drzwi jak opętana, zapewne budząc przy okazji całe piętro w hotelu. Modliłam się tylko, aby żaden nieproszony gość nie wyszedł ze swojego pokoju i nie objechał mnie zdrowo. Pukałam, wołałam, aż wreszcie szanowny pan postanowił mi otworzyć – Grzesiek kurde! Ama znik…
Nie dokończyłam, bo spojrzał na mnie groźnie i przyłożył palec do swoich ust, nakazując mi się w ogóle nie odzywać. A to nie leży w mojej naturze. Już chciałam zaprotestować, gdy siatkarz wciągnął mnie na siłę do środka i usadził na krześle obok stolika. Dopiero teraz zauważyłam brunetkę otuloną białą pościelą. Odetchnęłam z ulgą, ale w mojej głowie pojawiły się kolejne wątpliwości. Otworzyłam lekko usta i spojrzałam znacząco na rozgrywającego. Przeciągnął się, ziewnął potężnie i poprawił gumkę od dresów na biodrach.
- Łomacz, cholera – warknęła w jego stronę – Co Ty jej zrobiłeś?
- Ja?! – pisnął zdziwiony, kierując wzrok na przyjaciółkę – Jej? Nigdy jej nic nie zrobię.
- To dlaczego ona tu u Ciebie jest? – podniosłam jedną brew do góry i zlustrowałam jego postawę od góry do dołu. Czy wtrącałam już, że paradował po pokoju bez żadnej koszulki? I weź go tu nie osądzaj, że w nocy nie wyprawiał z Amą Bóg wie czego!
- Przyszła wczoraj wieczorem jak Ty już spałaś – wzruszył ramionami, drapiąc się po karku – Rozmawialiśmy, a potem zasnęła.
Zerknął na nią i uśmiechnął się szeroko. Chwilę potem pochylił się nad walizką, wyciągając jeansy i ciemną koszulkę.
- O czym gadaliście? – zapytałam, rozkładając się wygodniej na krześle i zakładając nogę na nogę. Brunet westchnął i wbił wzrok w kruche ciało Lewandowskiej. Oddychała miarowo i jeszcze bardziej otuliła się białą kołdrą.
- Opowiadała mi o Mateuszu – nie spuszczał z niej wzroku. Natomiast ja otworzyłam usta ze zdziwienia i oczy równie szeroko.
- O Mateuszu? – zdziwiłam się. W końcu Amanda uraczyła tą historią tylko mnie i po części Kostka. Nie lubiła o tym wspominać. Wszelkie domysły sprawiały, że popadała w cichą depresję. – No kolego, skoro powiedziała Ci o Matim, to znaczy, że albo jesteś jej dobrym przyjacielem albo czuje do Ciebie miętę. Wybieraj co chcesz, a najlepiej to z nią porozmawiaj. Tylko nie naskakuj na nią z pytaniami, Grzesiek.
- Dobra, dobra – zaśmiał się cicho – Nie będę o tym nawet wspominał.
- Zależy Ci na niej, co? – zacmokałam, patrząc jak kieruje się w stronę łazienki. Brunet zatrzymał się raptownie i przewrócił oczami, wzdychając głęboko.
- Po prostu jesteśmy przyjaciółmi – wytłumaczył gorliwie, przerzucając koszulkę w dłoniach.
- Przyjaciółmi, którzy całują się przy każdej możliwej okazji… - dokończyłam ze śmiechem.
- O tym też Cię poinformowała? – pisnął kolejny raz, wlepiając we mnie zaskoczone spojrzenie. Jak dzieci, jak dzieci! Westchnęłam zrezygnowana, kręcąc przecząco głową.
- Nie musiała – wzruszyłam lekko ramionami – Nie wiem od kiedy nazywa się to przyjaźnią. Porozmawiaj z nią!
- Ty i te twoje pomysły – prychnął nieprzyjemnie i zatrzasnął za sobą drzwi łazienki. Zaśmiałam się cicho pod nosem, spoglądając na budzącą się brunetkę.
- Dzieńdoberek! – zawołałam melodyjnie. Lewandowska rozejrzała się dokoła i przetarła zaspane oczy. Czarne włosy opadły jej na czoło. Nawet nie próbowała ich okiełznać.
- A Ty co tutaj robisz? – wymruczała, ukrywając twarz w białej kołdrze. Wypuściła głośno powietrze i ziewnęła cicho.
- Wiesz… - zaczęłam z szerokim uśmiechem, który ostatnio staje się moją wizytówką – Normalna przyjaciółka zapewnie poinformowałaby mnie, że ma zamiar spać w łóżku ze swoim kolegą.
- Wyolbrzymiasz sprawę – fuknęła, opadając na poduszkę i wtulając w nią twarz. Umknął nam moment, w którym Grzesiek wyszedł z łazienki, bo cały czas pogrążone byłyśmy w krótkiej sprzeczce. Po chwili ostentacyjnie usiadł na łóżku, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Jedziecie razem ze mną do Spały czy odstawić was do Warszawy?
- Do Spały…
- Do Warszawy…
Grzesiek ukrył twarz w dłoniach i rozsunął lekko palce, by móc spojrzeć na obraz nad moją głową. Westchnął głęboko, słuchając jak ponownie zaczynamy się sprzeczać.
- Po cholerę do Warszawy? – zapytałam, jak na razie spokojnie.
- Bo chcę? – ironizowała – A Ty dlaczego do Spały?
- Bo muszę załatwić pewną sprawę. Więc jedziemy znowu na zgrupowanie – wyjaśniłam, uśmiechając się szaleńczo.
Amanda prychnęła cicho i niechętnie podniosła się z łóżka. Zanim cokolwiek powiedzieliśmy, wyszła z pokoju, a po chwili słyszeliśmy tylko szum wody w naszej łazience.
- Masz z nią porozmawiać – ukułam Grześka palcem prosto w klatkę piersiową i skierowałam się do wyjścia.

|Ama|
Przespałyśmy z Elizą prawie całą drogę do Spały. Obudziłyśmy się dopiero w bramie, gdy Łomacz wjechał w dwie dziury. Przetarłam oczy i spojrzałam na rozgrywającego. Całą swoją uwagę skupił na parkowaniu w małej szczelinie zaraz obok wejścia do hotelu. Odpiął pas i zerknął na mnie, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Witam śpiącą królewnę – odgarnął mi włosy z czoła i zanim się zorientowałam, wysiadł z auta. To samo zrobiła też rudowłosa, śmiejąc się głośno z mojej miny. Zabrałyśmy torby z bagażnika i wtachałyśmy je do naszego pokoju. Lea, gdy mnie zobaczyła, rzuciła mi się w ramiona i mocno wyściskała. Wyglądała o niebo lepiej niż kilka dni temu.
- A Ty co taka wesoła? – zagaiłam, układając ubrania w szafkach. Zerknęła na mnie z uśmiechem.
- Wesoła? Normalna – wzruszyła lekko ramionami i spojrzała kątem oka na zegarek.
- Spieszysz się gdzieś? – zapytałam kolejny raz, opierając się ramieniem o szafę. Lea zamrugała gwałtownie powiekami i spojrzała w bok, próbując ukryć delikatny uśmiech. – Lea!
- No co? – zaśmiała się, poprawiając bluzkę na ramionach. Powiesiła w szafie ostatni sweter i zgarnęła włosy do tyłu – Dobra, to ja już idę.
Nie zdążyłam o nic zapytać, bo wyleciała z pokoju jak z procy. Eliza roześmiała się cicho pod nosem, przepychając się ze mną w drzwiach szafy. Nasza walka trwała i trwała, przy okazji szczypałyśmy się i kułyśmy w brzuchy. Mogłoby być jeszcze gorzej, gdyby nie odwiedziny jednego z siatkarzy.
- Przeszkadzam? – odwróciłyśmy się gwałtownie do tyłu. Eliza uderzyła głową o nisko zawieszoną półkę, a ja zaatakowałam łokciem metalowy uchwyt. Jęknęłam cicho, kryjąc się za drzwiami. Parę głębokich oddechów i znów wróciłam do żywych.
- Nie, czemu? – natychmiastowo dostałam łokciem w bok. Rudowłosa najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię. Policzki jej poróżowiały, a wzrok co chwila spuszczała w dół. Spojrzałam znacząco na Bartka i czym prędzej wyszłam z pokoju. Jeszcze długi czas nic tam się nie działo. Dopiero po paru minutach usłyszałam strzępki rozmowy. Westchnęłam głęboko, błąkając się po długim korytarzu. Chłopaki zapewne szykowali się do treningu albo niektórzy już tam byli. Zeszłam schodami na sam dół, gdzie dopadłam idącego w kierunku hali Kubę.
- Cześć, rudzielcu! – zawołałam, klepiąc go po ramieniu. Skrzywił się lekko i zerknął na mnie. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Grześka szukasz? – zapytał, przepuszczając mnie w drzwiach. Prychnęłam głośno i wywróciłam oczami.
- Dlaczego zawsze Grześka? A może przyszłam do Ciebie?
Kuba wzruszył lekko ramionami i wsunął ręce do kieszeni dresów.
- A będziesz z nami dzisiaj grała? – oczy atakującego od razu się zaświeciły. Pokręciłam przecząco głową. – No Amanda, proszę Cię.
Dotarliśmy wreszcie na halę, gdzie rozgrzewała się już spora część chłopaków. Nadal pozostałam niewzruszona, co do propozycji atakującego. Pogroził mi lekko palcem, po czym pobiegł do szatni i przebrał się w strój ,,roboczy”. W końcu na halę wpadł zmachany Kurek, a za nim spokojnie podążała Eliza. Wyszukała mnie wzrokiem i podbiegła.
- Powinnam Cię zabić – syknęła, siadając obok.
- Nie dziękuj – machnęłam ręką i spojrzałam na rozgrzewającego się Łomacza. Machał ramionami jak wiatrakami, przy czym nie było nawet widać, aby się męczył. – Chcesz sobie dzisiaj zagrać?
- Czemu nie. Ale nich tylko spróbują ustawić mnie na przyjęciu – pokręciła głową z dezaprobatą. Wymieniła parę słów z Bartkiem i pociągnęła mnie za rękę na korytarz. Kazała usiąść w szatni, a chwilę później przyniosła spodenki i koszulkę. Z kartonu obok szafek wyciągnęła najmniejsze nakolanniki jakie mieli.  Przebrałyśmy się w zawrotnie szybkim tempie i weszłyśmy na płytę boiska. Przebiegłyśmy parę kółek dokoła wraz ze spóźnionym Kurkiem. Po pięciu minutach usiadłyśmy na parkiecie, rozciągając się solidnie. Nawet nie zauważyłam kiedy Grzesiek usiadł obok i zaczął szturchać mnie w bok. Uderzyłam go w ramię, a on jak na dżentelmena przystało, oddał mi, ale dwa razy lżej. Przyłożyłam rękę do jego czoła i odepchnęłam lekko. Zaśmiał się cicho, opadając plecami na wznak.
- Dzisiaj sobie nic nie zrobisz? – zapytał, zezując w moją stronę.
- Może – wzruszyłam ramionami, pochylając się mocniej nad podłogą.
- Nie może, a na pewno – zastrzegł mnie – Spróbuj tylko sobie dzisiaj coś zrobić.
- Oczywiście, tato – uśmiechnęłam się szeroko i wstałam, klepiąc go po ramieniu. Zrobiłam parę kółek ramionami i dołączyłam do Elizy, stojącej niedaleko trenera. Chłopaki zdążyli poinformować go o tym, że dzisiaj z nami grają. Podzielił nas na dwie drużyny i rzucił piłkę na boisko. Zostałam wystawiona na ostrzał jako jedna rozgrywająca, bo Żygadło siedział wtedy obok trenera i rozmawiał z nim na spokojnie. Krzysiek na libero, bo stwierdził, że pomaga słabszym. Eliza przechadzała się pod siatką jako środkowa i uśmiechała do Kurka po drugiej stronie. Z tą dwójką musiało stać się coś ciekawego. Kosa siedział obok i tylko czekał na swoje miejsce na boisku. Winiar i Kubiak dzielnie walczyli z przyjęciem. I wtedy na zagrywkę poszedł właśnie Bartek. Krzyśkowi o mało rąk nie połamał, a mi wygięły się palce. Za to Kuba skończył to jak na atakującego przystało i zdobyliśmy punkt. Walczyliśmy dzielnie, ale nie daliśmy rady stawić oporu chłopakom po drugiej stronie. Drzyzga zmieniał się na rozegraniu co chwila z Łomaczem, który cały czas się śmiał. Kopnęłam go lekko pod siatką i rozegrałam piłkę do Elizy. Udało jej się wcisnąć piłkę pod ramionami Bartmana. Alleluja. Grałam z rudowłosą przeróżne akcje z tyłu, z przody, siak i tak. Lata współpracy i gry. Przy setnym może wyskoku znów poczułam ból w kolanie. Przeklęłam cicho pod nosem, opierając się o uda i pochylając do przodu. Wredny uśmieszek zszedł z twarzy bruneta, gdy na wykończeniu wystawiłam do Kubiaka. Dzielnie poradził sobie z piłką zaraz na siatce.
- Odpadam – wyjęczałam, opadając na wznak na parkiecie. Zgięłam nogi i zacisnęłam powieki.
- Już, spokojnie – usłyszałam kojący głos Elizy. Odgarnęła mi włosy z twarzy i szturchnęła w udo. Nie wiem jak udało jej się odgonić chłopaków, a szczególnie tego jednego. Otworzyłam lekko oczy. Połowa kadry pochylała się nad moją zmarnowaną postacią. Rudowłosa obrzuciła wszystkich wściekłym spojrzeniem, więc szybko rozpierzchli się po kątach hali. Wstałam powoli z podłogi i skierowałam na krzesełka z boku. Rozprostowałam nogi, patrząc na kolano.
- Mam już tego dość – syknęłam, rzucając zawiedzione spojrzenie w stronę przyjaciółki – Było tyle operacji, a tu nadal to samo.
Ruda wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na Łomacza, który podbiegł do nas z całą apteczką i kostkami lodu. Chciałam zaprotestować, gdy zaczął majstrować przy kolanie, ale strzepnął moją rękę ze swojego ramienia i bez słowa kończył to, co zaczął. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale brunet warknął cicho pod nosem. Zamilkłam. Nie odzywałam się w ogóle. Czekałam tylko aż rozgrywający skończy ratowanie mnie i będę mogła wreszcie wstać. Po siedmiu minutach tak też zrobiłam. Utykając lekko dotarłam do szatni i ściągnęłam z siebie koszulkę, która potem wylądowała gdzieś wysoko na żyrandolu, bowiem się zdenerwowałam.
- Nie denerwuj się tak.
Natychmiastowo odwróciłam się do tyłu i zakryłam moją białą koszulką. Grzesiek opierał się ramieniem o futrynę i uśmiechał tajemniczo. Prychnęłam głośno i bez zastanowienia wciągnęłam materiał przez głowę.
- Czego tu szukasz? – zapytałam nieprzyjemnie, wrzucając nakolanniki do kartonu. Poprawiłam jeansy na biodrach i dokładnie zasznurowałam adidasy.
- Szczęścia?
W odpowiedzi parsknęłam śmiechem. Zbił mnie z pantałyku. Wyprostowałam się i parę razy ugięłam kolano. O dziwo na razie nie bolało. Najgorsze jeszcze przede mną. Przesłał mi znaczące spojrzenie i usiadł na ławce z boku. Westchnęłam głośno i zrobiłam to samo. Tępo wpatrywałam się w białe sznurówki, a Grzesiek cały czas czekał aż coś powiem. Nie wytrzymał i sam zaczął.
- Jak bardzo to boli? – zapytał niepewnie, wskazując głową na kolano, które niecałe dziesięć minut wcześniej próbował ozdrowić.
- Trochę boli – skrzywiłam się nieznacznie i odetchnęłam głęboko – Operacje nie pomogły tak jak miały.
- Dlatego zrezygnowałaś? – spojrzałam na niego pytająco. Uśmiechnął się lekko. – No z gry! Zrezygnowałaś z gry.
- Jakoś nie chcę sobie tego przypominać – burknęłam, wstając z ławki. Pociągnął mnie jednak z powrotem. Tym razem siedzieliśmy bliżej, o wiele bliżej. Nie wypuszczał mojej ręki ze swojego uścisku. A wręcz przeciwnie. Z lekkim uśmiechem, zaczął bawić się starym pierścionkiem.
- Ale ja chcę Ci pomóc – wyjaśnił, nie odrywając wzroku od błyskotki. Westchnęłam głęboko, opierając głowę o jego bark.
- Grzesiek, musiała zrezygnować z gry. Inaczej w ogóle by mnie tu nie było. Większość operacji była zbędna, bo tak naprawdę nic one nie dały. Aczkolwiek mogłabym to wyleczyć. Trener odnalazł mi lekarza za granicą, który z chęcią zająłby się kolanem. Ale nie mogłam przez cały rok być poza domem… I potem zrodził się pomysł na architekturę. Musiałam podziękować trenerowi, dziewczynom, związkowi. Skończyło się to tak szybko jak się zaczęło. Siatkówka była dla mnie całym życiem i nadal nie wyobrażam go sobie bez niej.
Objął mnie mocno ramionami, opierając brodę o moją głowę. Brunet ograniczał mi jakiekolwiek pole do manewru. Po paru minutach wreszcie się ode mnie odsunął i pochylił lekko, by spojrzeć w moje oczy.
- Życie potraktowało mnie brutalnie – westchnęłam, bawiąc się zawieszką naszyjnika. – Ale chyba zaczyna mi wynagradzać ten trud…
Wstałam szybko z ławki i otworzyłam drzwi od szatni. Eliza czatowała na korytarzu, czekając aż oboje stamtąd wyjdziemy. Westchnęła tylko zawiedziona, widząc, że jej plan spalił na panewce. Pokręciła smutno głową. Pociągnęłam za długi kucyk, gdy przechodziła obok mnie. Syknęła cicho i zmroziła wściekłym spojrzeniem. Cmoknęłam w powietrzu i pomachałam jej na odchodne. Myślałam, że zostałam sama. Grzesiek raczył o sobie przypomnieć w połowie drogi do hotelu. Podskoczyłam w miejscu, gdy odezwał się cichym głosem.
- Jak to zaczyna Ci wynagradzać? – podrapał się po brodzie, omijając jakiegoś faceta po drodze.
- Normalnie – uśmiechnęłam się niewinnie – Poznałam was, poznałam Ciebie, robię to, co zaczęłam kochać i mam styczność z tym co kochałam. To jak życie w raju, wiesz? Mimo tych wszystkich nieszczęść teraz wszystko zaczyna wracać do normy. Mam Elizę, Leę, Ciebie Grzesiek… - wspięłam się po schodach na swoje piętro i wyciągnęłam z kieszeni klucz. – Po za tym wyprowadzam się… - oznajmiłam mu zanim zdążyłam ugryźć się w język. Szybko przekręciłam kluczyk w drzwiach, by jak najszybciej za nimi zniknąć. Pomachałam Łomaczowi koniuszkami palców i chciałam zamknąć drewniane wrota, ale on mi przeszkodził, wsuwając stopę między drzwi a futrynę.
- Chwila. Jak to się wyprowadzasz? – niewesoły głos rozgrywającego zabrzmiał w przedpokoju. – Amanda!
Rzuciłam klucze na stolik i odwróciłam szybko w stronę zaskoczonego rozgrywającego. Dlaczego miałam wrażenie, że on o wszystkim wie? I tylko udaje?
- Po prostu. Mamy na uczelni wymianę międzymiastową – wyjaśniłam nerwowo. Brunet podszedł do mnie cicho i oparł się ramieniem o ścianę.
- Gdzie będziesz? – zapytał rzeczowo, łapiąc mnie lekko za podbródek i podnosząc do góry, bym spojrzała w jego błękitne oczy. Zamrugałam szybko powiekami, uwalniając się od jakiegoś przytłaczającego uczucia.
- W Gdańsku – wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Brunet uśmiechnął się lekko i pochylił do przodu. Czułam jego gorący oddech na policzkach i szyi. Ujął moją twarz w dłonie i pocałował krótko w czoło. – Nie jesteś zły?
- Zły? Dlaczego? – zaśmiał się cicho, wbijając spojrzenie w moje tęczówki. – Na Ciebie? Amanda, proszę Cię… Trzymaj się, Ama. Lecę z powrotem na trening.
Cmoknął mnie lekko w policzek i zniknął tak szybko, że nie zdążyłam się nawet zorientować. Niecałe pięć minut później do pokoju wpadła Eliza, uderzając barkiem o futrynę. Jęknęła cicho i z trudem zatrzasnęła za sobą drzwi. Spojrzała na mnie podekscytowana.
- Ama, musimy pogadać! – zaśmiała się głośno, klaskając lekko w ręce.
- O nie, nie, nie! – odpowiedziałam jej tym samym – Tym razem ja porozmawiam z Tobą!
Westchnęła głęboko i zawiedziona przysiadła na łóżku obok ona. Splotła dłonie na kolanach, czekając na kazanie. Zamiast tego usłyszała cichy śmiech.
- Z czego się śmiejesz? – zapytała, wydymając dolną wargę.
- Co się stało z Tobą i Bartkiem? – mrugnęłam do niej okiem, nadal próbując opanować śmiech. Rudowłosa ukryła twarz w dłoniach i rzuciła się na białą poduszkę. Wybełkotała coś niewyraźnie, myśląc że to załagodzi całą sprawę. O nie, nie, nie! Podeszłam do niej cicho i wyrwałam poduszkę spod głowy. Jęknęła przeraźliwie, wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko. W końcu usiadła jak ucywilizowany człowiek.
- Po prostu rozmawialiśmy – wzruszyła ramionami. Niespokojnie poruszyła się na miejscu, czekając na dalszą część mojej wypowiedzi.
- Mogę zaakceptować to, że rozmawialiście – spojrzałam na nią znacząco, podkreślając ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowo. – Jeśli już wszystko z nim załatwiłaś to proponuję Ci powrót do Warszawy.
- Już do Warszawy? Amanda, jeszcze półtora miesiąca do nowego roku akademickiego – zaprotestowała gwałtownie, podnosząc ton głosu.
- I myślisz, że w parę dni uda nam się załatwić mieszkanie w Gdańsku, zaaklimatyzować w nowym mieście, dogadać z Olkiem i Martyną. Znaleźć mnóstwo innych potrzebnych rzeczy. Naprawdę, chciałabym przenieść się już z Warszawy do Gdańska. I myślę, że Kostek zgodziłby się ze mną bez żadnych protestów.
Eliza westchnęła głęboko i opadła na wznak na łóżko.
- Mus to mus, Ama. Wrócę z Tobą do Warszawy. Ale obiecaj mi, że wrócimy tu jeszcze… - mruknęła cicho, czekając na odpowiedź.
- Wrócimy. Na pewno tu wrócimy Eliza – uśmiechnęłam się do niej. Rudowłosa odetchnęła z ulga, jakby czekała na te kilka słów przez cały swój pobyt w Spale. To wszystko było tu naprawdę niesamowite. I sama nie wiedziałam jak przeżyję rozstanie z siatkarzami.  

__________________________________________

Śmiało, zabijcie mnie. Trzy/cztery tygodnie bez niczego nowego. Jestem załamana swoją postawą, ale nijak nie mogłam stworzyć tego nowego rozdziału. Ale teraz poleci z górki, bo dalej mam już plan. Nie wiem czy wyjdzie tak jakbym chciała. Będzie łatwiej. Przepraszam was za ten dłuuuuugi, długi postój. Spróbuję szybko dodać coś nowego, bo rezerwy mi się skończyły już dawno i tworzę na bieżąco, chociaż pewnie widać aj jest. ;) W każdym razie jestem wam tak bardzo wdzięczna za te 8,000 wejść. Nie mogę się nadziwić, że licznik bił, mimo że ja zrobiłam sobie przerwę. I postaram się wszystko nadrobić. A jak wam mijają wakacje? Przyznam się szczerze, że nad morze pojechałabym znów, bo się nie nacieszyłam tak jak powinnam. Dzisiaj wynalazłam zdjęcie mojej koleżanki z drużyny, która właśnie przebywa na zgrupowaniu w COS Cetniewo. Gra ktoś z was tak bardziej ,,zawodowo" w siatkówkę? ;) Dobra, już się nie rozpisuję, bo nie powinnam za to moje ogromne przewinienie. Do następnego.  

 Nie wiem czy widzieliście, ale zapraszam na  
Simona. 

4 komentarze:

  1. Wcale że nie! Świetny rozdział, nie wiem czemu Ci się nie podoba. :P
    Nie mogę się doczekać kolejnych, a najbardziej wątku Grzegorza z Amą i Barka z Elizą. ;)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://siatkarski-chaos-kontrolowany.blogspot.com/

    nowość. zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie coś nowego! Są wakacje, ty powinnaś publikować jak opętana! Ale ja też mam chwilowy zastój, chociaż co tam zastój przy 5 rozdziałach zapasu... :D:D Grzesiek jest taki mega opiekuńczy, a Ama głupia! No bo oni niby są razem, ale jednak nie, a jednak tak, lecz nie do końca. Serio, Amanda, zdecyduj się wreszcie! Ja rozumiem, że sielanki nie może być cały czas, bo to nuda i w ogóle, ale naprawdę mogliby już być razem tak na oficjalnie. A Eliza i Bartek? Hmmmm, coś się działo, ja to czuję! :D Daj mi trochę Lei, tęsknię za nią! <3
    Buziaki i mam nadzieję, że opublikujesz następny szybciej niż ten, bo jak nie... Jeszcze nie wiem co będzie, ale na pewno nie będzie to przyjemne! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;) zapraszamy na nowy rozdział na beach-forever.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń