Dzień wyjazdu. Eliza zwlokła się z łóżka z posępną miną.
Spojrzała na wypchaną po brzegi torbę i westchnęła zawiedziona. Tak samo jak ja
chciała jeszcze tu zostać. Zaprzyjaźniła się z chłopakami, gotowa była wręcz
pójść za nimi w ogień. Lea nie była w lepszym humorze. Od rana chodziła smutna
i zawiedziona. Choć zostaje z kadrą do końca sezonu, to nie będziemy się
widywać codziennie jak do tej pory. Nie będzie głośnych rozmów, które budziły
chłopaków w nocy. Nie będzie wzajemnego przekomarzania się. I mnie udzielał się
niewesoły humor. Z małymi uśmiechami weszłyśmy na stołówkę, gdzie panowała już
wrzawa. Panowie siatkarze jak zawsze w szampańskim nastroju. Siedzieli przy
ogromnym stole i przekrzykiwali się wzajemnie. Zamilkli chwilowo, gdy Eliza
wcisnęła się z krzesłem między Drzyzgę a Nowakowskiego. Wyszczerzyli się
szeroko, gdy dla mnie już zabrakło miejsca. Lea przesunęła się ze swoim
krzesłem i wskazała na miejsce obok siebie.
- Ktoś umarł? – wypalił Kubiak, spoglądając na nasze
postacie. Prychnęłam śmiechem pod nosem i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili
usłyszałam cichy plask i wyjrzałam zza rozchylonych lekko palców. Michał
pochylał się nad mleczną papką, a Żygadło z zaciśniętymi zębami trzymał rękę
nad jego głową.
- Ale ty jesteś dowcipny – rudowłosa pokręciła głową z
dezaprobatą i wsparła ją na łokciach.
- Matko, bo zaraz umrzecie – zaśmiał się Krzysiek, opadając
na oparcie krzesła – Idziemy zaraz na przechadzkę.
- A trening? – zapytałam bez zastanowienia. Objęłam wzrokiem
całą grupę siatkarzy. Ignaczak wyszczerzył się niemiłosiernie i splótł dłonie
za głową.
- Nagniemy trochę miłosierdzie Andrei – wzruszył lekko
ramionami, czekając aż reszta jego szajki skończy konsumpcję śniadania. Niecałe
dziesięć minut później wszyscy odstawili swoje talerze na stolik obok okienka i
z uśmiechami wyszli ze stołówki. Rozruszali się chwilkę w korytarzu, a w tym
samym czasie Marcin poleciał do jamy trenerów. W końcu przyszedł i podrapał się
po brodzie.
- No to idziemy – oznajmił z szerokim uśmiechem. Okrzyk zachwytu,
a jednocześnie może i radości rozbrzmiał w korytarzu. Wytoczyliśmy się
ściśnięta grupką na zewnątrz. Uderzyło w nas gorące powietrze. Nie było czym
oddychać. Nie miałam już czego z siebie zdjąć, by choć na chwilę było mi
chłodniej. Nie wiem jakim cudem udało się im zaciągnąć nas w spalski las, ale
to zrobili. Ogromną grupą wędrowaliśmy między drzewami. Przynajmniej tam był
miły chłód. Doszliśmy w końcu na polaną, usianą wszędzie pniami powalonych
drzew. W niektórych jej częściach słońce świeciło tak mocno, że nie w sposób
było tam wytrzymać. Wtem Bartman zatarł lekko ręce, wpadając na genialny
pomysł.
- Wolicie basen czy jezioro? – zapytał z szerokim uśmiechem.
Krzysiek zgodnie mu zawtórował. Nie miałyśmy praktycznie nic do gadania. Lea
próbowała się ociągać, ale po gorliwym namawianiu przez Michała w końcu uległa
prośbom. Wrona z uśmiechem doskoczył do mnie oraz Elizy i pociągnął za ręce w
głąb lasu. Naprawdę nie wiedziałam czego spodziewać się po tych wielkoludach.
Kołodziejczyk chyba podzielała moje zdanie, bo patrzyła na mnie przestraszonym
wzrokiem. Słyszałam nawet jej przerażony głos w głowie: Oni nas utopią. Skręciliśmy gwałtownie w boczną dróżkę, która
zaprowadziła nas w jakieś pola. W oddali pobłyskiwała maleńka tafla jeziora.
Złapałam się za głowę, patrząc jak całe stado siatkarzy z krzykiem biegnie w
stronę wody. Jakby basenu było im mało. Lea wyrwała się spod opiekuńczego
wzroku Kubiaka i podeszła do nas. W końcu ustałyśmy na rzadkiej trawie przed
jeziorem. Połowa hałastry już się w nim pluskała. Oczywiście jako pierwszy
skoczył tam Kurek, a zaraz za nim Kubiak z Bartmanem. Widać było jak Jarski się
zastanawia. Jednak po dłuższych namysłach stwierdził, że zrobi to samo.
Wskoczył do jeziora zupełnie ignorując to, że stoimy obok niego, a pryskająca
wszędzie woda zapewnie nas zaleje. I tak też się stało. Złapałam desperacko
powietrze, patrząc na rozbawionych siatkarzy. Podświadomie czuję, że ten cały
spacer był ukartowany, ale tylko na ich cześć. Usiadłam na brzegu, nie
zwracając uwagi na to, że za moimi plecami czai się Grzesiek. Otworzyłam usta,
by coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Mocne ramiona rozgrywającego
trzymały mnie pod kolanami i w pasie. Pisnęłam głośno i ratunkowo objęłam go za
szyję. Dobiegł mnie głośny śmiech dziewczyn z brzegu jeziorka. Z przestrachem
patrzyłam na wzburzoną taflę zimnej wody.
- Grzesiek, daj spokój! – fuknęłam na niego, dosłownie
wlepiając się w jego ciało. Smyrnął nosem po moim policzku i zaśmiał się
gardłowo.
- Mówiłaś, że tak gorąco i nie ma czym oddychać – wzruszył
ramionami, rozluźniając uścisk.
- Łomacz, proszę Cię – przesłałam mu błagalne spojrzenie. I
tak na nic się to nie zdało. Wypuścił mnie z rąk, a ja z głośnym piskiem
wpadłam do wody. Jak dobrze, że w ostatniej chwili udało mi się złapać choć
trochę powietrza. Zacisnęłam zęby, otwierając lekko oczy. Widziałam kończyny
reszty siatkarzy potrząsnęłam lekko
głową. Przeniosłam wzrok na tej najbliżej mnie. Pan szanowny Grzegorz Łomacz,
chwilę później został wciągnięty pod wodę. Wychyliłam się lekko na wierzch,
łapiąc powietrze i ponownie zniknęłam pod wodą. Brunet patrzył na mnie
zaskoczony. Zmroziłam go lodowatym spojrzeniem i czym prędzej się wynurzyłam. Z
ubrań mi się lało, tak samo jak z włosów. Wyszłam na brzeg i szczękając zębami,
usiadłam między dziewczynami. Lea zarzuciła na mnie swój sweterek, który wzięła
w razie jakby co. Eliza zaśmiewała się w głos, ukrywając głowę między kolanami.
- Nie śmiej się. Kurek już Cię namierza – warknęłam cicho,
podkulając nogi. Rudowłosa obróciła się natychmiast do tyłu, szukając wzrokiem
przyjmującego. Powstrzymał się jednak przed swoim pomysłem, widząc jej wzrok,
który na krzyczał na kilometr: Tylko
spróbuj! Uśmiechnął się pod nosem i założył z powrotem koszulkę, która do
tej pory leżała na brzegu. Zanim się zorientowałam, musieliśmy już wracać.
Marcin gorliwie próbował nas zachęcić do żywego marszu, ale patrząc na minę
moją, dziewczyn i niektórych siatkarzy, zrezygnował. Droga powrotna zajęła nam
prawie pół godziny. W tym czasie zdążyliśmy się nawet pogubić. Kręciłam głową z
dezaprobatą, gdy chłopaki co jakiś czas wyskakiwali zza drzew. Czy będę na tym
tęsknić? Bardzo.
|Grzesiek|
- Godzina z życia, kurwa – warknąłem, wypędzając z pokoju
Jarosza. Zaśmiał się głośno, całe czas wpatrując w Amandę, siedzącą na jego
łóżku.
- Kuba, proszę Cię… - usłyszałem jej błagalny głos. A ten
osioł nadal stał obok niej i zaśmiewał się głośno. Zmierzwiłem włosy palcami,
czekając aż dobrowolnie opuści pokój. Rudzielec westchnął głęboko, kierując się
do drzwi.
- Tylko godzinę? Jesteś pewny? – zwrócił się w moją stronę –
W godzinę nie zdążysz się nawet rozebrać, co dopiero Amę. Może dać wam dwie
godzinki, co? Powoli się zadowolicie.
Nie zdążyłem się nawet odezwać, bo pierwsza zrobiła to
brunetka. Pociągnęła Kubę za rękaw i wyprowadziła na zewnątrz. Nie zaszczyciła
go nawet spojrzeniem, tylko sprzedała lekkiego kopa i wróciła do pokoju. Zamykając
drzwi, patrzyłem z niedowierzaniem na Jarskiego, który opierał się o ścianę. W
ukryciu pokazałem mu środkowy palec i warknąłem cicho. Byłem naprawdę
zaskoczony, gdy Amanda zapukała cicho do naszego pokoju i bez słowa weszła do
środka. Obudziła drzemiącego Kubę i poprosiła, by zostawił nas samych. Ale
Jarosz, jak to Jarosz. Wiadomo. W końcu uległ jej ,,prośbom” i nas zostawił. A
ja teraz nie wiem czego się spodziewać. Zachowywałem się jak szczeniak,
wchodząc nerwowo w głąb pokoju. Uśmiechnąłem się tylko, widząc jak leży na moim
łóżku i patrzy się w sufit. Kucnąłem obok niej, lustrując jej twarz. W końcu z
uśmiechem odkręciła się w moją stronę i przesunęła na krawędź. Poklepała
miejsce obok siebie i mrugnęła zachęcająco. Czy miałem jakiś wybór? Po prostu…
Czy mogłem jej odmówić? Położyłem się obok niej i wsparłem głowę na ręku. Z delikatnym
uśmiechem błądziła wzrokiem po mojej twarzy, co jakiś czas zerkając w oczy.
Czułem się dziwnie. I jestem pewny, że ona tak samo. Poruszyłem się
niespokojnie, czując uścisk w środku. Po dłuższej chwili brunetka roześmiała
się głośno i opadła na plecy, o mały włos nie spadając z łóżka.
- Co Cię tak bawi? – zapytałem, nachylając się lekko nad
nią. Spojrzała na mnie kątek oka i ukazała rząd białych zębów.
- Po prostu jestem załamana – westchnęła cicho, okręcając
sobie kosmyk włosów wokół palca. Ludzie, czy tylko ja miałem w tamtym momencie
ochotę ją pocałować? – Nieprawdopodobne, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę,
że wracam do Warszawy.
- Nie chcę żebyście wyjeżdżały – mruknąłem cicho, wbijając
wzrok w okno naprzeciwko.
- Jesteśmy przyjaciółmi, tak? – zapytała z nadzieją
uwidocznioną w jej głosie. Kiwnąłem niepewnie głową. Uśmiechnęła się pod nosem.
– Będziemy rozmawiać. Bardzo długo rozmawiać.
- Amanda? – zacząłem cicho. Podniosła na mnie zaciekawiony
wzrok. – Przepraszam Cię za dzisiaj. Zachowałem się jak szczeniak i pewnie
Eliza zdążyła Ci to już oznajmić.
Zamiast odpowiedzieć, roześmiała się głośno i mocno wtuliła
w mój tors. Nie odzywała się. Nie reagowała na jakiekolwiek moje słowo. Objąłem
ją i pocałowałem lekko w czubek głowy. Jej oddech mnie uspokajał. Był
lekarstwem na całe zło. Ona była lekarstwem. Ukoiła rozszalałe zmysły,
prowadząc za rękę w ten rzeczywisty świat.
- Będę za wami tęsknić – wyznała cicho, wtulając nos w
kołnierzyk czerwonej polówki. Po chwili odsunęła się i zerknęła w moje oczy. –
Jak myślisz, godzina już minęła?
- Zdecydowanie nie – zaśmiałem się cicho i opadłem na
poduszki. Leżeliśmy ramie w ramię, dłoń w dłoń. I to cud, że Lewandowska nie
spadła jeszcze z wąskiego łóżka. Razem wspominaliśmy to wszystko, co wydarzyło się
do tej pory. Razem. Choćbym miał umrzeć na tym łóżku, tuż obok niej, nigdy nie
zapomnę tego jakie szczęście mnie spotkało, gdy zobaczyłem ją na boisku w
pustej hali z małym kpiącym uśmieszkiem i złośliwością wypisaną na twarzy. I
kto by przypuszczał, że potem się spotkamy, że zostaniemy przyjaciółmi. Choć
nie do końca.
|Eliza|
Koszmar. Koszmar. Koszmar. Tak koszmarnie się czułam, opuszczając
budynek, gdzie przez miesiąc przebywałyśmy z Amandą wśród siatkarzy. I tak
cholernie żal było ich zostawiać. Ludzie lubią się przywiązywać. Czy można
zapomnieć o kimś kto stał się cząstką twojej duszy? Każde głupie słowo, śmiech,
spojrzenie wyryły się w mojej pamięci i nie mają ochoty odpuścić. Przywiązanie
potrafi się zemścić, potrafi wręcz zabić w głupiej tęsknoty. Ściągnęłam torbę
do holu i czekałam, aż Amanda załatwi parę swoich spraw z Leą. W końcu obie
Lewandowskie zbiegły po schodach, wymieniając się uśmiechami. Wznosiłam ręce do
Boga, dlaczego ja nie mogę mieć siostry? Tylko brata, którego widzę raz na
jakiś czas? Wszystkie trzy wyszłyśmy przed hotel i z niewielką pomocą Łomacza,
zapakowałyśmy torby do bagażnika. Taki tam nadbagaż po różnego rodzaju zakupach.
Niestety nie udało mi się tak perfekcyjnie złożyć ubrań, jak zrobiłam to przed
przyjazdem tutaj. Nawet nie zorientowałam się kiedy większa część siatkarzy
wyszła przed budynek i ze śmiechem machali do nas białymi chusteczkami.
Złapałam się za bolący brzuch, po ostatniej dawce śmiechu zafundowanej przez chłopaków
z pokoju nr 84. Uśmiechnęłam się szeroko. Tylko jednego jak na razie brakowało.
Amanda przytuliła mocno Leę, cmoknęła Grześka w policzek i pomachała reszcie hałastry.
Nieprawdopodobne. Czułam się dziwnie nie widząc przyjmującego ze ściśniętą
grupką w drzwiach. Rozejrzałam się nerwowo dookoła i zanim zdążyłam cokolwiek
zrobić Grzesiek szturchnął mnie w bok, szepcząc do ucha, że obiekt mojego
zainteresowania jest w holu i ma pietra. Spojrzałam przepraszająco na Amandę,
ale ona tylko się uśmiechnęła. Przelawirowałam między siatkarzami i wpadłam z
powrotem do budynku. Zaśmiałam się cicho, widząc Kurka przechadzającego się od
ściany do ściany i maltretującego swoje palce, które wyłamywał znacznie mocniej
niż zwykle.
- Bartek, coś się stało?
Drgnął na dźwięk mojego głosu. Podniósł na mnie błękitne
spojrzenie i pokręcił lekko głową. W końcu zdecydował się do mnie podejść.
Błądził lekko zamglonym wzrokiem po mojej twarzy, nie wydając z siebie żadnego
dźwięku.
- Bartek, mówię do Ciebie… - uśmiechnęłam się szeroko,
machając mu dłonią przed oczami. Kolejny raz się wzdrygnął i wziął głęboki
wdech.
- Eliza, wiesz co? – zaczął niepewnie, szukając punktu
zaczepienia po ścianach. W końcu jednak zrezygnował i wlepił swój wzrok w moje
tęczówki. – Ten miesiąc był cudowny. Naprawdę cieszę się, że was poznałem. Grało
mi się o wiele lepiej, wiedząc, że tam gdzieś jest ktoś mnie wspiera. Dziękuję
Ci, Eliza. Jesteś wspaniałą dziewczyną…
Przerwał gwałtownie, uśmiechając się pod nosem i patrząc
jednocześnie na moje czerwone już policzki. Dotknął jeden swoją chłodną dłonią
i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wbiłam intensywny wzrok w jego twarz. Stał
jak zaczarowany. Dopiero po chwili opamiętał się i dokończył.
- … Będę za Tobą cholernie tęsknił – wyszeptał – I nie chcę,
abyś stąd wyjeżdżała. Jesteś moim dobrym duszkiem, Eliza.
- Bartek, muszę iść – oznajmiłam roztrzęsionym głosem,
słysząc dźwięk klaksonu z zewnątrz. Przyjmujący westchnął głęboko, odsuwając
się ode mnie na kilkanaście centymetrów.
- Będę dzwonił – mrugnął do mnie okiem, odchodząc coraz
dalej – Zobaczymy się kiedyś. Jestem tego pewny.
Odwróciłam się w stronę drzwi, próbując ukryć moją twarz o
kolorze dojrzałej piwonii. Słyszałam jego kroki w głębi korytarza. I dopiero
wtedy wpadłam na szaleńczy pomysł, którego powinnam żałować do końca swojego
życia. Jak facet o wzroście ponad dwóch metrów mógł tak zawrócić mi w głowie.
- Bartek! – krzyknęłam na cały hol, wbiegając za róg.
Ujrzałam go na końcu korytarza i nim się spostrzegł, dobiegłam do niego.
Odwrócił się zaskoczony w moją stronę. – Będę teraz w Gdańsku. Nie zapomnij,
dobrze?
Kiwnął głową i uśmiechnął się szeroko. Nie zorientował się
nawet, gdy wspięłam się na palce i tak po prostu go pocałowałam. Zdziwiony
najpierw nie wiedział co zrobić, dopiero po kilku sekundach zrehabilitował się
i objął mnie mocno w pasie. Położyłam dłonie na jego policzkach, czując jak
zaczyna ze mną współpracować. Spijałam ten sam słodki smak czekolady, którą
jedliśmy przed wyjazdem. Z każdą chwilą pogłębialiśmy pocałunek jeszcze
bardziej na tyle ile się dało. Byłam szaleńcem, decydując się na coś takiego. W
końcu oderwałam się od jego ust i ostatni rz spojrzałam w te ukochane tęczówki.
- Nie możesz mnie teraz tak zostawić – usłyszałam jego rozpaczliwy
głos. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się szeroko. Czym prędzej
wybiegłam z budynku i wskoczyłam do samochodu bliźniaczek Lewandowskich.
Pomachałam wszystkim ręką i zapięłam pas. I tak nagle poczułam… pustkę? Amanda
z głośnym westchnieniem włączyła radio i spojrzała na mnie kątem oka.
- Całowaliście się – oznajmiła pewnie, ściskając dłonie na
kierownicy.
- Nieprawda! – zaprzeczyłam szybko. Jednak za szybko.
Brunetka uśmiechnęła się, uderzając mnie lekko w ramię.
- Miłość nie wybiera – wzruszyła ramionami, wjeżdżając na
krajową drogę.
- Ciebie i Grześka tym bardziej – stwierdziłam, ustawiając
klimatyzację w aucie. Zerknęłam w boczne lusterko, zostawiając za sobą znak:
Spała. Jęknęłam cicho, beznamiętnie wyglądając przez szybę. Moje myśli nie
chciały ze mną współpracować. Cały czas przewijał się w nich obraz wysokiego
przyjmującego i smak jego ust. Oszalałam.
|Lea|
- Co się smucisz? – usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się
gwałtownie i mimowolnie uśmiechnęłam, widząc rozochoconą twarz Michała.
- Siostra mnie opuściła – westchnęłam głęboko, wchodząc z
powrotem do hotelu – Mam się cieszyć?
Wzruszył niezauważalnie ramionami, idąc ze mną ramię w
ramię. Chciałam skręcić w stronę moje pokoju, ale Misiek zakręcił palcem przed
moimi oczami i pociągnął mnie za łokieć jeszcze dalej. Zaprowadził mnie
schodami jeszcze wyżej i popchnął lekko w stronę dużych szklanych drzwi. Otworzyłam
lekko usta ze zdziwienia, gdy przez nie przeszłam. Czy Ci siatkarze nie maja co
robić, tylko szukać jakiś dziur po całym budynku mieszkalnym? Najwidoczniej
nie, a to wcale nie była jakaś zwykła dziura. Znajdowaliśmy się teraz na
ogromnym balkonie, z którego mieliśmy widok na cały ośrodek i spalski las. Głos
ugrzązł mi w gardle i doszliśmy do barierki i spojrzeliśmy w dół. Miałam
cholerny lęk wysokości. Przyjmujący chyba to zauważył, bo z szerokim uśmiechem
odciągnął mnie od balustrady.
- Jak ja mogłam tego nie zauważyć? – wyszeptałam w
przestrzeń, rozglądając się dokoła.
- Byłaś zbyt oczarowaną mną, aby dostrzec ogromny balkon –
wyszczerzył się niemiłosiernie, poprawiając mi humor. Sprzedałam mu pstryczka w
nos, przez co zabawnie go zmarszczył. – Wiem, że jestem nadzwyczaj przystojny i
niesamowity, ale…
- Nie pochlebiaj sobie – przerwałam mu z głośnym śmiechem,
jednocześnie wyrywając się z silnych ramion siatkarza. Prychnął pod nosem, idąc
za mną jak cień.
- Śmiesz wątpić w moją wspaniałość? – zapytał, wypinając dumnie
pierś. Zaśmiałam się jeszcze raz, kłując go w brzuch.
- Oczywiście – oznajmiłam, siadając na płytkach i przeciskając
nogi między szczebelkami balustrady. Stopy dyndały mi teraz zabawnie w
powietrzu. W tamtej chwili przestałam zwracać uwagę na prawdopodobne zdziwienie
osób na zewnątrz, które zobaczą nas u góry. Michał zrobił to samo, siadając
obok mnie.
- Żebyś się tylko nie zaklinowała między szczebelkami –
pogroził mi palcem, wspierając się na rękach z tyłu.
- Martw się o siebie – fuknęłam, wodząc wzrokiem po bliskiej
mi okolicy. Michał zaśmiał się i zamilkł na kilkanaście minut. Czułam się przy
nim nadzwyczaj dobrze. Sprawiał, że choć na chwilę się uśmiechałam. Po feralnej
znajomości z Ksawerym doprowadził mnie do stanu używalności. Nie poruszaliśmy
tamtego tematu i nadal chyba nie chcę o tym słyszeć, choćby Misiek chciał
niewiadomo jak. Przeczesałam włosy palcami, czując na sobie palące spojrzenie
Kubiaka.
- Mógłbyś się na mnie tak nie patrzeć? – zagaiłam nerwowo,
spoglądając w jego stronę.
- Piękna jesteś, wiesz? – odpowiedział z szerokim uśmiechem,
jednak chwilę potem podrapał z zakłopotaniem po głowie. Starałam się ukryć
fakt, że policzki mi poczerwieniały. Szatyn jednak złapał mnie za podbródek i
przekręcił w swoją stronę. Uważnie wpatrywał się w moje oczy. Przymknęłam oczy,
czując jak wodzi nosem po moim policzku.
- Michał, proszę przestań – wydukałam, szybko się od niego
odsuwając. Zaskoczony wpatrywał się w moje plecy. Drgnął jednak, gdy usłyszał
denerwujący dźwięk dzwonka. Przesunął palcem po ekranie, rozpoczynając rozmowę.
- Moniś, cześć słońce – usłyszałam jego głos jak przez mgłę.
Z cichym westchnieniem podniosłam się z płytek i skierowałam w stronę szklanych
drzwi. Michał złapał mnie za dłoń, próbując mnie zatrzymać, ale wyrwałam się
szybko i zniknęłam w głębi budynku. Idiotka. Tak łatwo dawał się wyrolować.
Idiotka. Tak łatwo też się omamić. Idiotka. Zbiegłam szybko po schodach i
wpadłam do swojego pokoju jak huragan. Tu przywitała mnie pustka. Jeszcze
większa gorycz ogarnęła moje serce. Uspokoiłam oddech i przekręciłam klucz w
drzwiach. Opadłam bezwiednie na łóżko, wtulając twarz w poduszkę.
- LEA! Lea, otwórz! Proszę Cię! Lea!
Błagalny głos przyjmującego odbijał się echem w korytarzu.
Opamiętał się dopiero wtedy, kiedy wściekły Jarosz wypędził go na swoje piętro.
Uderzył otwartą ręką w drzwi i westchnął głęboko. Nic z tego panie Kubiak. Nie
dzisiaj.
____________________________________________
Ale wam zrobiłam suprajsa! Rozdział wcześniej, o wiele wcześniej, bo leciałam na dobrej energii. Nie wiem kiedy dodam kolejny, ale na pewno nie będzie taki jak dotychczas. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Chciałam tą historię skończyć przez wakacje, ale coś czuję, że mi to się nie uda. Także musicie poczekać jeszcze trochę na Piotrka i Nadziejkę.
Simona skończę już niedługo proszę państwa. Tak więc do zobaczenia. Jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. I normalnie zaczyna mnie dobijać mała liczba komentarzy przy nowszych rozdziałach, a jest tylko spam.
Super rozdział! Masz prawo być z niego dumna. Nareszcie coś się zadziało u Elizy i Bartka. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę Michała. Powinien następnym razem bardziej się postarać. ;)
A Grzesiek i Ama to idealne połączenie. :)
Pozdrawiam.
PS. Fajny pomysł ze zdarzeniami nad jeziorem. Czytając ten fragment, uśmiech nie znikał mi z twarzy. :D
PS2. Nie kończ tego bloga tak szybko. Będzie mi go brakować...
A ja bardzo lubię to opowiadanie, o!
OdpowiedzUsuńVE.
ELIZA I BARTEK AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! <33333333333 Aż usiadłam z wrażenia, bo na leżąco nie da się czegoś takiego czytać. Już myślałam, że nie dojdzie do tego pocałunku, że ona odjedzie, a on zostanie... Matko, matko, jestem taka rozemocjonowana! XD
OdpowiedzUsuńChciałam Leę, ale kurde NIE TAKĄ LEĘ! Chciałam miłość, kokieterię, piękno, romantyzm... Na początku super, już cię miałam chwalić, a tutaj takie CZEŚĆ MONIŚ?! Co to ma być, panie Kubiak? Najpierw wyrywasz Bogu ducha winną Lewandowską, a potem okazuję się, że już masz kobietę? No skreślam go teraz, z miejsca! Ale mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni... A Grzesiek i Ama nadal głupi, w przyjaźń im się zachciało bawić... Btw, czemu nie dostałam informacji o nowym rozdziale? :D
Ah, i jakbyś miała ochotę, to u mnie już czternastka dodana :D
I nie martw się, ja też ostatnio widzę taki nieładny spadek w komentarzach. Smutno trochę, ale trzeba przez to przebrnać :D
całusy :*
Matko, jaka szkoda, że się nie spotkałyśmy! A ja miałam jechać w piątek, wiesz? Tylko tak jakoś wyszło, że zdecydowałam się na niedzielę, bo to lepiej pasowało. Ja mam rząd B2, także trochę słabo, ale z takiej odległości też czasem fajnie obejrzeć mecz, bo będę zwracała na technikę, wszystko widziała, a nie gapiła się na jakieś inne głupie rzeczy XD No nie wierzę, że minęłyśmy się o te dwa dni! :C
UsuńW ogóle, tak sobie teraz pomyślałam: jak obie skończymy swoje opowiadania, to może byśmy zrobiły coś razem? :D Tylko najpierw trzeba mieć pomysł...
Jeszcze ze dwa razy się miniemy i wtedy się spotkamy! tylko wtedy nie będziemy wiedziały, że to my... XD
UsuńHej, serdecznie zapraszam do mnie na rozdział 15 :) [http://un-poco-de-amor.blogspot.com] Matko, tyle Ci spamuję, że powinnam dostać jakiś order! :D
UsuńDo Chorwacji jadę i jestem taka podjarana, bo ostatnio byłam jak miałam cztery lata i niewiele z tego pamiętam! :D Na meczu było super, szczególnie na Niemcy- Kazachstan. Było tak mega kameralnie, mogłam sobie usiąść gdzie chcę i na spokojnie obejrzeć. No, i hala bardzo ładna, chyba będę przyjeżdżała na mecze ręcznej jak się sezon zacznie, bo dopiero zdałam sobie sprawę, że to jest 50 minut drogi, a widowisko świetne. Gorzej na Polkach, chociaż specjalnie usiedliśmy bardzo wysoko, a u mnie ujawinił się jakiś dziwny lęk wysokości, którego nigdy nie miałam... Widok z pałacu kultury? Latanie na paralotni?- Żaden problem! Ale jak wyjrzałam poza swoje krzesełko to miałam wrażenie, że polecę na łeb na szyję! :D
OdpowiedzUsuńA ludzie nie przestali czytać, tylko ich nie poinformowałaś pewnie i nie wiedzą co i jak. Ja też odczułam ostatnio taki wakacyjny spadek, jeszcze będzie dobrze! :D
a no i te Twoje komentarze są najwspanialsze! dla nich aż chce się pisać nowe rozdziały :* i wiesz, że ja też goszczę w moim serduchu dużo rocka? ostatnio nieco mniej, ale dla Gunsów, Scorpionsów i Queena zawsze znajdzie się miejsce :D
UsuńTylko spróbuj skończyć to opowiadanie, to ci nakopię do tyłka! Jak czytałam rozdział to się przeraziłam, że Eliza tak po prostu odjedzie. No tak bez żadnego pocałunku, ni nic. A tu proszę, kaboom! Jednak wielka szkoda, że teraz muszą się rozstać. I to teraz, kiedy ich miłość powinna zacząć rozkwitać. :( Czekam na kolejny, informuj, informuj :) Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Cieszy mnie, że w końcu coś się zadziało między Bartkiem, a Elizą :) Naprawdę.. :) A Ty sama z tego rozdziału powinnaś być baaardzo zadowolona, bo strasznie fajnie się go czyta! ^^ Pozdrawiam i całuje! ;*
OdpowiedzUsuńhttp://siatkarski-chaos-kontrolowany.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowość. ;D
nadrobiłam i tak samo jak Ty, ja zakochałam się w tej historii, a Amanda i Grzesiek tworzą super duet ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście, że będę informować i było mi niezmiernie miło czytać Twój komentarz.
a więc u mnie nowość dziś ;) !
Jejku,nawet nie wiesz jak ja sie teraz ciesze, serio :D A te wszystkie rozdziały są super i to, że są długie jest ich zaletą. I wszystkie postacie - Zbyszki, Michały, Kurki pasują mi do tego opowiadania tak bardzo, że większość czasu jaki przeznaczyłam na czytanie go spędziłam z uśmiechem na ustach. No, a Michał musi wszystko wyjasnić. I obiecuję, że przeczytam inne blogi, jeżeli tylko znajdę czas. A znajdę. Na pewno! Kurcze, mam wrażenie, że jesteś super osobą! ;3 I dziękuję!
OdpowiedzUsuńTeraz to już totalnie nie wiem co napisać. :D Jest mi tak miło, że chyba zacznę śmiać się na głos (O, już hahahaha) i ogólnie to zostawiam gg: 11272989 i mam nadzieje, że się odezwiesz :*
UsuńNadrabiam, powoli nadrabiam. Wszystko byłoby szybciej gdyby nie ta cholerna praca.
OdpowiedzUsuńTymczasem
Zapraszam na pierwszy rozdział o zwariowanym Kubiaku i cichej Lilce pod tytułem 'Chce być szczęśliwa'
ciszamoimswiatem.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
http://krotka-pilkaa.blogspot.com/ zapraszam na drugi rozdział :)
OdpowiedzUsuńZabolalo mnie, gdy Ama wspomniala, ze z Grzesiem łączą ją tylko przyjacielskie stosunki... A co dopiero jego? Kuźwa, laska, nie oszukuj się! Ciągnie cię do niego, z wzajemnoscią z resztą. Nie każ wam tak cierpiec ;3 !
OdpowiedzUsuńEliza i Bartek - Boziu, gratuluje Lizce tego spontanicznego posunięcia. Wie już, że Bartkowi równiez nie jest obojętna. O to chodzilo! Poki co to rozwoj sytuacji pomiedzy nimi podoba mi sie najbardziej ;3
Lea i Misiek - no ja pitole! "Moniś, czesc slonce'?! Zaraz po tym, jak miał dosyc jednoznaczny kontakt z Lea?! No trzymaj mnie, bo go udusze! Dwulicowosc facetow mnie za kazdym razem powala. Oni sie chyba nie zmienia :(
Przepraszam za dluga nieobecnosc i obiecuje sie poprawic ;*
Ściskam Cię mocniutko,
Naranja :)
hej! zapraszam serdecznie po długiej nieobecności na szesnastkę: http://un-poco-de-amor.blogspot.com całusy! :*
OdpowiedzUsuńSPAM SPAM TAK BARDZO SPAM. Przepraszam :c
Zapraszam na 41 rozdział na naranja-vb.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuńKurdę, komentowałam przecież. A tu się wpizdu wszystko usunęło.
OdpowiedzUsuńBożę Elizka boże Bartuś to takie piękne.
Szkoda, ze Am. i Grzeniu się tak męczą a było by im dobrze razem.
Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Hej, zapraszam serdecznie na rozdział 17 na http://un-poco-de-amor.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńEj, słonko, a ty w ogóle zamierzasz coś napisać? Czy się obraziłaś na świat i uznałaś, że z Amą i Grześkiem koniec? Weź się w garść i daj nam coś nowego! :D
Pojawil sie kolejny rozdzial na siedem-dni.blogspot.com, zapraszam ;*
OdpowiedzUsuń