czwartek, 8 sierpnia 2013

#Dziewiętnaście



Dzień wyjazdu. Eliza zwlokła się z łóżka z posępną miną. Spojrzała na wypchaną po brzegi torbę i westchnęła zawiedziona. Tak samo jak ja chciała jeszcze tu zostać. Zaprzyjaźniła się z chłopakami, gotowa była wręcz pójść za nimi w ogień. Lea nie była w lepszym humorze. Od rana chodziła smutna i zawiedziona. Choć zostaje z kadrą do końca sezonu, to nie będziemy się widywać codziennie jak do tej pory. Nie będzie głośnych rozmów, które budziły chłopaków w nocy. Nie będzie wzajemnego przekomarzania się. I mnie udzielał się niewesoły humor. Z małymi uśmiechami weszłyśmy na stołówkę, gdzie panowała już wrzawa. Panowie siatkarze jak zawsze w szampańskim nastroju. Siedzieli przy ogromnym stole i przekrzykiwali się wzajemnie. Zamilkli chwilowo, gdy Eliza wcisnęła się z krzesłem między Drzyzgę a Nowakowskiego. Wyszczerzyli się szeroko, gdy dla mnie już zabrakło miejsca. Lea przesunęła się ze swoim krzesłem i wskazała na miejsce obok siebie.
- Ktoś umarł? – wypalił Kubiak, spoglądając na nasze postacie. Prychnęłam śmiechem pod nosem i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili usłyszałam cichy plask i wyjrzałam zza rozchylonych lekko palców. Michał pochylał się nad mleczną papką, a Żygadło z zaciśniętymi zębami trzymał rękę nad jego głową.
- Ale ty jesteś dowcipny – rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą i wsparła ją na łokciach.
- Matko, bo zaraz umrzecie – zaśmiał się Krzysiek, opadając na oparcie krzesła – Idziemy zaraz na przechadzkę.
- A trening? – zapytałam bez zastanowienia. Objęłam wzrokiem całą grupę siatkarzy. Ignaczak wyszczerzył się niemiłosiernie i splótł dłonie za głową.
- Nagniemy trochę miłosierdzie Andrei – wzruszył lekko ramionami, czekając aż reszta jego szajki skończy konsumpcję śniadania. Niecałe dziesięć minut później wszyscy odstawili swoje talerze na stolik obok okienka i z uśmiechami wyszli ze stołówki. Rozruszali się chwilkę w korytarzu, a w tym samym czasie Marcin poleciał do jamy trenerów. W końcu przyszedł i podrapał się po brodzie.
- No to idziemy – oznajmił z szerokim uśmiechem. Okrzyk zachwytu, a jednocześnie może i radości rozbrzmiał w korytarzu. Wytoczyliśmy się ściśnięta grupką na zewnątrz. Uderzyło w nas gorące powietrze. Nie było czym oddychać. Nie miałam już czego z siebie zdjąć, by choć na chwilę było mi chłodniej. Nie wiem jakim cudem udało się im zaciągnąć nas w spalski las, ale to zrobili. Ogromną grupą wędrowaliśmy między drzewami. Przynajmniej tam był miły chłód. Doszliśmy w końcu na polaną, usianą wszędzie pniami powalonych drzew. W niektórych jej częściach słońce świeciło tak mocno, że nie w sposób było tam wytrzymać. Wtem Bartman zatarł lekko ręce, wpadając na genialny pomysł.
- Wolicie basen czy jezioro? – zapytał z szerokim uśmiechem. Krzysiek zgodnie mu zawtórował. Nie miałyśmy praktycznie nic do gadania. Lea próbowała się ociągać, ale po gorliwym namawianiu przez Michała w końcu uległa prośbom. Wrona z uśmiechem doskoczył do mnie oraz Elizy i pociągnął za ręce w głąb lasu. Naprawdę nie wiedziałam czego spodziewać się po tych wielkoludach. Kołodziejczyk chyba podzielała moje zdanie, bo patrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem. Słyszałam nawet jej przerażony głos w głowie: Oni nas utopią. Skręciliśmy gwałtownie w boczną dróżkę, która zaprowadziła nas w jakieś pola. W oddali pobłyskiwała maleńka tafla jeziora. Złapałam się za głowę, patrząc jak całe stado siatkarzy z krzykiem biegnie w stronę wody. Jakby basenu było im mało. Lea wyrwała się spod opiekuńczego wzroku Kubiaka i podeszła do nas. W końcu ustałyśmy na rzadkiej trawie przed jeziorem. Połowa hałastry już się w nim pluskała. Oczywiście jako pierwszy skoczył tam Kurek, a zaraz za nim Kubiak z Bartmanem. Widać było jak Jarski się zastanawia. Jednak po dłuższych namysłach stwierdził, że zrobi to samo. Wskoczył do jeziora zupełnie ignorując to, że stoimy obok niego, a pryskająca wszędzie woda zapewnie nas zaleje. I tak też się stało. Złapałam desperacko powietrze, patrząc na rozbawionych siatkarzy. Podświadomie czuję, że ten cały spacer był ukartowany, ale tylko na ich cześć. Usiadłam na brzegu, nie zwracając uwagi na to, że za moimi plecami czai się Grzesiek. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Mocne ramiona rozgrywającego trzymały mnie pod kolanami i w pasie. Pisnęłam głośno i ratunkowo objęłam go za szyję. Dobiegł mnie głośny śmiech dziewczyn z brzegu jeziorka. Z przestrachem patrzyłam na wzburzoną taflę zimnej wody.
- Grzesiek, daj spokój! – fuknęłam na niego, dosłownie wlepiając się w jego ciało. Smyrnął nosem po moim policzku i zaśmiał się gardłowo.
- Mówiłaś, że tak gorąco i nie ma czym oddychać – wzruszył ramionami, rozluźniając uścisk.
- Łomacz, proszę Cię – przesłałam mu błagalne spojrzenie. I tak na nic się to nie zdało. Wypuścił mnie z rąk, a ja z głośnym piskiem wpadłam do wody. Jak dobrze, że w ostatniej chwili udało mi się złapać choć trochę powietrza. Zacisnęłam zęby, otwierając lekko oczy. Widziałam kończyny reszty siatkarzy  potrząsnęłam lekko głową. Przeniosłam wzrok na tej najbliżej mnie. Pan szanowny Grzegorz Łomacz, chwilę później został wciągnięty pod wodę. Wychyliłam się lekko na wierzch, łapiąc powietrze i ponownie zniknęłam pod wodą. Brunet patrzył na mnie zaskoczony. Zmroziłam go lodowatym spojrzeniem i czym prędzej się wynurzyłam. Z ubrań mi się lało, tak samo jak z włosów. Wyszłam na brzeg i szczękając zębami, usiadłam między dziewczynami. Lea zarzuciła na mnie swój sweterek, który wzięła w razie jakby co. Eliza zaśmiewała się w głos, ukrywając głowę między kolanami.
- Nie śmiej się. Kurek już Cię namierza – warknęłam cicho, podkulając nogi. Rudowłosa obróciła się natychmiast do tyłu, szukając wzrokiem przyjmującego. Powstrzymał się jednak przed swoim pomysłem, widząc jej wzrok, który na krzyczał na kilometr: Tylko spróbuj! Uśmiechnął się pod nosem i założył z powrotem koszulkę, która do tej pory leżała na brzegu. Zanim się zorientowałam, musieliśmy już wracać. Marcin gorliwie próbował nas zachęcić do żywego marszu, ale patrząc na minę moją, dziewczyn i niektórych siatkarzy, zrezygnował. Droga powrotna zajęła nam prawie pół godziny. W tym czasie zdążyliśmy się nawet pogubić. Kręciłam głową z dezaprobatą, gdy chłopaki co jakiś czas wyskakiwali zza drzew. Czy będę na tym tęsknić? Bardzo.


|Grzesiek|
- Godzina z życia, kurwa – warknąłem, wypędzając z pokoju Jarosza. Zaśmiał się głośno, całe czas wpatrując w Amandę, siedzącą na jego łóżku.
- Kuba, proszę Cię… - usłyszałem jej błagalny głos. A ten osioł nadal stał obok niej i zaśmiewał się głośno. Zmierzwiłem włosy palcami, czekając aż dobrowolnie opuści pokój. Rudzielec westchnął głęboko, kierując się do drzwi.
- Tylko godzinę? Jesteś pewny? – zwrócił się w moją stronę – W godzinę nie zdążysz się nawet rozebrać, co dopiero Amę. Może dać wam dwie godzinki, co? Powoli się zadowolicie.
Nie zdążyłem się nawet odezwać, bo pierwsza zrobiła to brunetka. Pociągnęła Kubę za rękaw i wyprowadziła na zewnątrz. Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem, tylko sprzedała lekkiego kopa i wróciła do pokoju. Zamykając drzwi, patrzyłem z niedowierzaniem na Jarskiego, który opierał się o ścianę. W ukryciu pokazałem mu środkowy palec i warknąłem cicho. Byłem naprawdę zaskoczony, gdy Amanda zapukała cicho do naszego pokoju i bez słowa weszła do środka. Obudziła drzemiącego Kubę i poprosiła, by zostawił nas samych. Ale Jarosz, jak to Jarosz. Wiadomo. W końcu uległ jej ,,prośbom” i nas zostawił. A ja teraz nie wiem czego się spodziewać. Zachowywałem się jak szczeniak, wchodząc nerwowo w głąb pokoju. Uśmiechnąłem się tylko, widząc jak leży na moim łóżku i patrzy się w sufit. Kucnąłem obok niej, lustrując jej twarz. W końcu z uśmiechem odkręciła się w moją stronę i przesunęła na krawędź. Poklepała miejsce obok siebie i mrugnęła zachęcająco. Czy miałem jakiś wybór? Po prostu… Czy mogłem jej odmówić? Położyłem się obok niej i wsparłem głowę na ręku. Z delikatnym uśmiechem błądziła wzrokiem po mojej twarzy, co jakiś czas zerkając w oczy. Czułem się dziwnie. I jestem pewny, że ona tak samo. Poruszyłem się niespokojnie, czując uścisk w środku. Po dłuższej chwili brunetka roześmiała się głośno i opadła na plecy, o mały włos nie spadając z łóżka.
- Co Cię tak bawi? – zapytałem, nachylając się lekko nad nią. Spojrzała na mnie kątek oka i ukazała rząd białych zębów.
- Po prostu jestem załamana – westchnęła cicho, okręcając sobie kosmyk włosów wokół palca. Ludzie, czy tylko ja miałem w tamtym momencie ochotę ją pocałować? – Nieprawdopodobne, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wracam do Warszawy.
- Nie chcę żebyście wyjeżdżały – mruknąłem cicho, wbijając wzrok w okno naprzeciwko.
- Jesteśmy przyjaciółmi, tak? – zapytała z nadzieją uwidocznioną w jej głosie. Kiwnąłem niepewnie głową. Uśmiechnęła się pod nosem. – Będziemy rozmawiać. Bardzo długo rozmawiać.
- Amanda? – zacząłem cicho. Podniosła na mnie zaciekawiony wzrok. – Przepraszam Cię za dzisiaj. Zachowałem się jak szczeniak i pewnie Eliza zdążyła Ci to już oznajmić.
Zamiast odpowiedzieć, roześmiała się głośno i mocno wtuliła w mój tors. Nie odzywała się. Nie reagowała na jakiekolwiek moje słowo. Objąłem ją i pocałowałem lekko w czubek głowy. Jej oddech mnie uspokajał. Był lekarstwem na całe zło. Ona była lekarstwem. Ukoiła rozszalałe zmysły, prowadząc za rękę w ten rzeczywisty świat.
- Będę za wami tęsknić – wyznała cicho, wtulając nos w kołnierzyk czerwonej polówki. Po chwili odsunęła się i zerknęła w moje oczy. – Jak myślisz, godzina już minęła?
- Zdecydowanie nie – zaśmiałem się cicho i opadłem na poduszki. Leżeliśmy ramie w ramię, dłoń w dłoń. I to cud, że Lewandowska nie spadła jeszcze z wąskiego łóżka. Razem wspominaliśmy to wszystko, co wydarzyło się do tej pory. Razem. Choćbym miał umrzeć na tym łóżku, tuż obok niej, nigdy nie zapomnę tego jakie szczęście mnie spotkało, gdy zobaczyłem ją na boisku w pustej hali z małym kpiącym uśmieszkiem i złośliwością wypisaną na twarzy. I kto by przypuszczał, że potem się spotkamy, że zostaniemy przyjaciółmi. Choć nie do końca.


|Eliza|
Koszmar. Koszmar. Koszmar. Tak koszmarnie się czułam, opuszczając budynek, gdzie przez miesiąc przebywałyśmy z Amandą wśród siatkarzy. I tak cholernie żal było ich zostawiać. Ludzie lubią się przywiązywać. Czy można zapomnieć o kimś kto stał się cząstką twojej duszy? Każde głupie słowo, śmiech, spojrzenie wyryły się w mojej pamięci i nie mają ochoty odpuścić. Przywiązanie potrafi się zemścić, potrafi wręcz zabić w głupiej tęsknoty. Ściągnęłam torbę do holu i czekałam, aż Amanda załatwi parę swoich spraw z Leą. W końcu obie Lewandowskie zbiegły po schodach, wymieniając się uśmiechami. Wznosiłam ręce do Boga, dlaczego ja nie mogę mieć siostry? Tylko brata, którego widzę raz na jakiś czas? Wszystkie trzy wyszłyśmy przed hotel i z niewielką pomocą Łomacza, zapakowałyśmy torby do bagażnika. Taki tam nadbagaż po różnego rodzaju zakupach. Niestety nie udało mi się tak perfekcyjnie złożyć ubrań, jak zrobiłam to przed przyjazdem tutaj. Nawet nie zorientowałam się kiedy większa część siatkarzy wyszła przed budynek i ze śmiechem machali do nas białymi chusteczkami. Złapałam się za bolący brzuch, po ostatniej dawce śmiechu zafundowanej przez chłopaków z pokoju nr 84. Uśmiechnęłam się szeroko. Tylko jednego jak na razie brakowało. Amanda przytuliła mocno Leę, cmoknęła Grześka w policzek i pomachała reszcie hałastry. Nieprawdopodobne. Czułam się dziwnie nie widząc przyjmującego ze ściśniętą grupką w drzwiach. Rozejrzałam się nerwowo dookoła i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić Grzesiek szturchnął mnie w bok, szepcząc do ucha, że obiekt mojego zainteresowania jest w holu i ma pietra. Spojrzałam przepraszająco na Amandę, ale ona tylko się uśmiechnęła. Przelawirowałam między siatkarzami i wpadłam z powrotem do budynku. Zaśmiałam się cicho, widząc Kurka przechadzającego się od ściany do ściany i maltretującego swoje palce, które wyłamywał znacznie mocniej niż zwykle.
- Bartek, coś się stało?
Drgnął na dźwięk mojego głosu. Podniósł na mnie błękitne spojrzenie i pokręcił lekko głową. W końcu zdecydował się do mnie podejść. Błądził lekko zamglonym wzrokiem po mojej twarzy, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
- Bartek, mówię do Ciebie… - uśmiechnęłam się szeroko, machając mu dłonią przed oczami. Kolejny raz się wzdrygnął i wziął głęboki wdech.
- Eliza, wiesz co? – zaczął niepewnie, szukając punktu zaczepienia po ścianach. W końcu jednak zrezygnował i wlepił swój wzrok w moje tęczówki. – Ten miesiąc był cudowny. Naprawdę cieszę się, że was poznałem. Grało mi się o wiele lepiej, wiedząc, że tam gdzieś jest ktoś mnie wspiera. Dziękuję Ci, Eliza. Jesteś wspaniałą dziewczyną…
Przerwał gwałtownie, uśmiechając się pod nosem i patrząc jednocześnie na moje czerwone już policzki. Dotknął jeden swoją chłodną dłonią i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wbiłam intensywny wzrok w jego twarz. Stał jak zaczarowany. Dopiero po chwili opamiętał się i dokończył.
- … Będę za Tobą cholernie tęsknił – wyszeptał – I nie chcę, abyś stąd wyjeżdżała. Jesteś moim dobrym duszkiem, Eliza.
- Bartek, muszę iść – oznajmiłam roztrzęsionym głosem, słysząc dźwięk klaksonu z zewnątrz. Przyjmujący westchnął głęboko, odsuwając się ode mnie na kilkanaście centymetrów.
- Będę dzwonił – mrugnął do mnie okiem, odchodząc coraz dalej – Zobaczymy się kiedyś. Jestem tego pewny.
Odwróciłam się w stronę drzwi, próbując ukryć moją twarz o kolorze dojrzałej piwonii. Słyszałam jego kroki w głębi korytarza. I dopiero wtedy wpadłam na szaleńczy pomysł, którego powinnam żałować do końca swojego życia. Jak facet o wzroście ponad dwóch metrów mógł tak zawrócić mi w głowie.
- Bartek! – krzyknęłam na cały hol, wbiegając za róg. Ujrzałam go na końcu korytarza i nim się spostrzegł, dobiegłam do niego. Odwrócił się zaskoczony w moją stronę. – Będę teraz w Gdańsku. Nie zapomnij, dobrze?
Kiwnął głową i uśmiechnął się szeroko. Nie zorientował się nawet, gdy wspięłam się na palce i tak po prostu go pocałowałam. Zdziwiony najpierw nie wiedział co zrobić, dopiero po kilku sekundach zrehabilitował się i objął mnie mocno w pasie. Położyłam dłonie na jego policzkach, czując jak zaczyna ze mną współpracować. Spijałam ten sam słodki smak czekolady, którą jedliśmy przed wyjazdem. Z każdą chwilą pogłębialiśmy pocałunek jeszcze bardziej na tyle ile się dało. Byłam szaleńcem, decydując się na coś takiego. W końcu oderwałam się od jego ust i ostatni rz spojrzałam w te ukochane tęczówki.
- Nie możesz mnie teraz tak zostawić – usłyszałam jego rozpaczliwy głos. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się szeroko. Czym prędzej wybiegłam z budynku i wskoczyłam do samochodu bliźniaczek Lewandowskich. Pomachałam wszystkim ręką i zapięłam pas. I tak nagle poczułam… pustkę? Amanda z głośnym westchnieniem włączyła radio i spojrzała na mnie kątem oka.
- Całowaliście się – oznajmiła pewnie, ściskając dłonie na kierownicy.
- Nieprawda! – zaprzeczyłam szybko. Jednak za szybko. Brunetka uśmiechnęła się, uderzając mnie lekko w ramię.
- Miłość nie wybiera – wzruszyła ramionami, wjeżdżając na krajową drogę.
- Ciebie i Grześka tym bardziej – stwierdziłam, ustawiając klimatyzację w aucie. Zerknęłam w boczne lusterko, zostawiając za sobą znak: Spała. Jęknęłam cicho, beznamiętnie wyglądając przez szybę. Moje myśli nie chciały ze mną współpracować. Cały czas przewijał się w nich obraz wysokiego przyjmującego i smak jego ust. Oszalałam.


|Lea|
- Co się smucisz? – usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się gwałtownie i mimowolnie uśmiechnęłam, widząc rozochoconą twarz Michała.
- Siostra mnie opuściła – westchnęłam głęboko, wchodząc z powrotem do hotelu – Mam się cieszyć?
Wzruszył niezauważalnie ramionami, idąc ze mną ramię w ramię. Chciałam skręcić w stronę moje pokoju, ale Misiek zakręcił palcem przed moimi oczami i pociągnął mnie za łokieć jeszcze dalej. Zaprowadził mnie schodami jeszcze wyżej i popchnął lekko w stronę dużych szklanych drzwi. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, gdy przez nie przeszłam. Czy Ci siatkarze nie maja co robić, tylko szukać jakiś dziur po całym budynku mieszkalnym? Najwidoczniej nie, a to wcale nie była jakaś zwykła dziura. Znajdowaliśmy się teraz na ogromnym balkonie, z którego mieliśmy widok na cały ośrodek i spalski las. Głos ugrzązł mi w gardle i doszliśmy do barierki i spojrzeliśmy w dół. Miałam cholerny lęk wysokości. Przyjmujący chyba to zauważył, bo z szerokim uśmiechem odciągnął mnie od balustrady.
- Jak ja mogłam tego nie zauważyć? – wyszeptałam w przestrzeń, rozglądając się dokoła.
- Byłaś zbyt oczarowaną mną, aby dostrzec ogromny balkon – wyszczerzył się niemiłosiernie, poprawiając mi humor. Sprzedałam mu pstryczka w nos, przez co zabawnie go zmarszczył. – Wiem, że jestem nadzwyczaj przystojny i niesamowity, ale…
- Nie pochlebiaj sobie – przerwałam mu z głośnym śmiechem, jednocześnie wyrywając się z silnych ramion siatkarza. Prychnął pod nosem, idąc za mną jak cień.
- Śmiesz wątpić w moją wspaniałość? – zapytał, wypinając dumnie pierś. Zaśmiałam się jeszcze raz, kłując go w brzuch.
- Oczywiście – oznajmiłam, siadając na płytkach i przeciskając nogi między szczebelkami balustrady. Stopy dyndały mi teraz zabawnie w powietrzu. W tamtej chwili przestałam zwracać uwagę na prawdopodobne zdziwienie osób na zewnątrz, które zobaczą nas u góry. Michał zrobił to samo, siadając obok mnie.
- Żebyś się tylko nie zaklinowała między szczebelkami – pogroził mi palcem, wspierając się na rękach z tyłu.
- Martw się o siebie – fuknęłam, wodząc wzrokiem po bliskiej mi okolicy. Michał zaśmiał się i zamilkł na kilkanaście minut. Czułam się przy nim nadzwyczaj dobrze. Sprawiał, że choć na chwilę się uśmiechałam. Po feralnej znajomości z Ksawerym doprowadził mnie do stanu używalności. Nie poruszaliśmy tamtego tematu i nadal chyba nie chcę o tym słyszeć, choćby Misiek chciał niewiadomo jak. Przeczesałam włosy palcami, czując na sobie palące spojrzenie Kubiaka.
- Mógłbyś się na mnie tak nie patrzeć? – zagaiłam nerwowo, spoglądając w jego stronę.
- Piękna jesteś, wiesz? – odpowiedział z szerokim uśmiechem, jednak chwilę potem podrapał z zakłopotaniem po głowie. Starałam się ukryć fakt, że policzki mi poczerwieniały. Szatyn jednak złapał mnie za podbródek i przekręcił w swoją stronę. Uważnie wpatrywał się w moje oczy. Przymknęłam oczy, czując jak wodzi nosem po moim policzku.
- Michał, proszę przestań – wydukałam, szybko się od niego odsuwając. Zaskoczony wpatrywał się w moje plecy. Drgnął jednak, gdy usłyszał denerwujący dźwięk dzwonka. Przesunął palcem po ekranie, rozpoczynając rozmowę.
- Moniś, cześć słońce – usłyszałam jego głos jak przez mgłę. Z cichym westchnieniem podniosłam się z płytek i skierowałam w stronę szklanych drzwi. Michał złapał mnie za dłoń, próbując mnie zatrzymać, ale wyrwałam się szybko i zniknęłam w głębi budynku. Idiotka. Tak łatwo dawał się wyrolować. Idiotka. Tak łatwo też się omamić. Idiotka. Zbiegłam szybko po schodach i wpadłam do swojego pokoju jak huragan. Tu przywitała mnie pustka. Jeszcze większa gorycz ogarnęła moje serce. Uspokoiłam oddech i przekręciłam klucz w drzwiach. Opadłam bezwiednie na łóżko, wtulając twarz w poduszkę.
- LEA! Lea, otwórz! Proszę Cię! Lea!
Błagalny głos przyjmującego odbijał się echem w korytarzu. Opamiętał się dopiero wtedy, kiedy wściekły Jarosz wypędził go na swoje piętro. Uderzył otwartą ręką w drzwi i westchnął głęboko. Nic z tego panie Kubiak. Nie dzisiaj.  
____________________________________________

Ale wam zrobiłam suprajsa! Rozdział wcześniej, o wiele wcześniej, bo leciałam na dobrej energii. Nie wiem kiedy dodam kolejny, ale na pewno nie będzie taki jak dotychczas. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Chciałam tą historię skończyć przez wakacje, ale coś czuję, że mi to się nie uda. Także musicie poczekać jeszcze trochę na Piotrka i Nadziejkę. 
Simona skończę już niedługo proszę państwa. Tak więc do zobaczenia. Jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. I normalnie zaczyna mnie dobijać mała liczba komentarzy przy nowszych rozdziałach, a jest tylko spam.  

22 komentarze:

  1. Super rozdział! Masz prawo być z niego dumna. Nareszcie coś się zadziało u Elizy i Bartka. :D
    Szkoda mi trochę Michała. Powinien następnym razem bardziej się postarać. ;)
    A Grzesiek i Ama to idealne połączenie. :)
    Pozdrawiam.
    PS. Fajny pomysł ze zdarzeniami nad jeziorem. Czytając ten fragment, uśmiech nie znikał mi z twarzy. :D
    PS2. Nie kończ tego bloga tak szybko. Będzie mi go brakować...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bardzo lubię to opowiadanie, o!
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  3. ELIZA I BARTEK AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! <33333333333 Aż usiadłam z wrażenia, bo na leżąco nie da się czegoś takiego czytać. Już myślałam, że nie dojdzie do tego pocałunku, że ona odjedzie, a on zostanie... Matko, matko, jestem taka rozemocjonowana! XD
    Chciałam Leę, ale kurde NIE TAKĄ LEĘ! Chciałam miłość, kokieterię, piękno, romantyzm... Na początku super, już cię miałam chwalić, a tutaj takie CZEŚĆ MONIŚ?! Co to ma być, panie Kubiak? Najpierw wyrywasz Bogu ducha winną Lewandowską, a potem okazuję się, że już masz kobietę? No skreślam go teraz, z miejsca! Ale mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni... A Grzesiek i Ama nadal głupi, w przyjaźń im się zachciało bawić... Btw, czemu nie dostałam informacji o nowym rozdziale? :D
    Ah, i jakbyś miała ochotę, to u mnie już czternastka dodana :D
    I nie martw się, ja też ostatnio widzę taki nieładny spadek w komentarzach. Smutno trochę, ale trzeba przez to przebrnać :D
    całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, jaka szkoda, że się nie spotkałyśmy! A ja miałam jechać w piątek, wiesz? Tylko tak jakoś wyszło, że zdecydowałam się na niedzielę, bo to lepiej pasowało. Ja mam rząd B2, także trochę słabo, ale z takiej odległości też czasem fajnie obejrzeć mecz, bo będę zwracała na technikę, wszystko widziała, a nie gapiła się na jakieś inne głupie rzeczy XD No nie wierzę, że minęłyśmy się o te dwa dni! :C
      W ogóle, tak sobie teraz pomyślałam: jak obie skończymy swoje opowiadania, to może byśmy zrobiły coś razem? :D Tylko najpierw trzeba mieć pomysł...

      Usuń
    2. Jeszcze ze dwa razy się miniemy i wtedy się spotkamy! tylko wtedy nie będziemy wiedziały, że to my... XD

      Usuń
    3. Hej, serdecznie zapraszam do mnie na rozdział 15 :) [http://un-poco-de-amor.blogspot.com] Matko, tyle Ci spamuję, że powinnam dostać jakiś order! :D

      Usuń
  4. Do Chorwacji jadę i jestem taka podjarana, bo ostatnio byłam jak miałam cztery lata i niewiele z tego pamiętam! :D Na meczu było super, szczególnie na Niemcy- Kazachstan. Było tak mega kameralnie, mogłam sobie usiąść gdzie chcę i na spokojnie obejrzeć. No, i hala bardzo ładna, chyba będę przyjeżdżała na mecze ręcznej jak się sezon zacznie, bo dopiero zdałam sobie sprawę, że to jest 50 minut drogi, a widowisko świetne. Gorzej na Polkach, chociaż specjalnie usiedliśmy bardzo wysoko, a u mnie ujawinił się jakiś dziwny lęk wysokości, którego nigdy nie miałam... Widok z pałacu kultury? Latanie na paralotni?- Żaden problem! Ale jak wyjrzałam poza swoje krzesełko to miałam wrażenie, że polecę na łeb na szyję! :D
    A ludzie nie przestali czytać, tylko ich nie poinformowałaś pewnie i nie wiedzą co i jak. Ja też odczułam ostatnio taki wakacyjny spadek, jeszcze będzie dobrze! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no i te Twoje komentarze są najwspanialsze! dla nich aż chce się pisać nowe rozdziały :* i wiesz, że ja też goszczę w moim serduchu dużo rocka? ostatnio nieco mniej, ale dla Gunsów, Scorpionsów i Queena zawsze znajdzie się miejsce :D

      Usuń
  5. Tylko spróbuj skończyć to opowiadanie, to ci nakopię do tyłka! Jak czytałam rozdział to się przeraziłam, że Eliza tak po prostu odjedzie. No tak bez żadnego pocałunku, ni nic. A tu proszę, kaboom! Jednak wielka szkoda, że teraz muszą się rozstać. I to teraz, kiedy ich miłość powinna zacząć rozkwitać. :( Czekam na kolejny, informuj, informuj :) Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Cieszy mnie, że w końcu coś się zadziało między Bartkiem, a Elizą :) Naprawdę.. :) A Ty sama z tego rozdziału powinnaś być baaardzo zadowolona, bo strasznie fajnie się go czyta! ^^ Pozdrawiam i całuje! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. http://siatkarski-chaos-kontrolowany.blogspot.com/

    nowość. ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. nadrobiłam i tak samo jak Ty, ja zakochałam się w tej historii, a Amanda i Grzesiek tworzą super duet ;)
    oczywiście, że będę informować i było mi niezmiernie miło czytać Twój komentarz.
    a więc u mnie nowość dziś ;) !

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku,nawet nie wiesz jak ja sie teraz ciesze, serio :D A te wszystkie rozdziały są super i to, że są długie jest ich zaletą. I wszystkie postacie - Zbyszki, Michały, Kurki pasują mi do tego opowiadania tak bardzo, że większość czasu jaki przeznaczyłam na czytanie go spędziłam z uśmiechem na ustach. No, a Michał musi wszystko wyjasnić. I obiecuję, że przeczytam inne blogi, jeżeli tylko znajdę czas. A znajdę. Na pewno! Kurcze, mam wrażenie, że jesteś super osobą! ;3 I dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już totalnie nie wiem co napisać. :D Jest mi tak miło, że chyba zacznę śmiać się na głos (O, już hahahaha) i ogólnie to zostawiam gg: 11272989 i mam nadzieje, że się odezwiesz :*

      Usuń
  10. Nadrabiam, powoli nadrabiam. Wszystko byłoby szybciej gdyby nie ta cholerna praca.
    Tymczasem
    Zapraszam na pierwszy rozdział o zwariowanym Kubiaku i cichej Lilce pod tytułem 'Chce być szczęśliwa'
    ciszamoimswiatem.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  11. http://krotka-pilkaa.blogspot.com/ zapraszam na drugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zabolalo mnie, gdy Ama wspomniala, ze z Grzesiem łączą ją tylko przyjacielskie stosunki... A co dopiero jego? Kuźwa, laska, nie oszukuj się! Ciągnie cię do niego, z wzajemnoscią z resztą. Nie każ wam tak cierpiec ;3 !

    Eliza i Bartek - Boziu, gratuluje Lizce tego spontanicznego posunięcia. Wie już, że Bartkowi równiez nie jest obojętna. O to chodzilo! Poki co to rozwoj sytuacji pomiedzy nimi podoba mi sie najbardziej ;3

    Lea i Misiek - no ja pitole! "Moniś, czesc slonce'?! Zaraz po tym, jak miał dosyc jednoznaczny kontakt z Lea?! No trzymaj mnie, bo go udusze! Dwulicowosc facetow mnie za kazdym razem powala. Oni sie chyba nie zmienia :(

    Przepraszam za dluga nieobecnosc i obiecuje sie poprawic ;*
    Ściskam Cię mocniutko,
    Naranja :)

    OdpowiedzUsuń
  13. hej! zapraszam serdecznie po długiej nieobecności na szesnastkę: http://un-poco-de-amor.blogspot.com całusy! :*
    SPAM SPAM TAK BARDZO SPAM. Przepraszam :c

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na 41 rozdział na naranja-vb.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurdę, komentowałam przecież. A tu się wpizdu wszystko usunęło.
    Bożę Elizka boże Bartuś to takie piękne.
    Szkoda, ze Am. i Grzeniu się tak męczą a było by im dobrze razem.

    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, zapraszam serdecznie na rozdział 17 na http://un-poco-de-amor.blogspot.com :)
    Ej, słonko, a ty w ogóle zamierzasz coś napisać? Czy się obraziłaś na świat i uznałaś, że z Amą i Grześkiem koniec? Weź się w garść i daj nam coś nowego! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Pojawil sie kolejny rozdzial na siedem-dni.blogspot.com, zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń